Jutro rano lot do Barcelony, lunch z "bucami"(bucem nazywam kazdego krawaciarza, ktory uwaza, ze jestem za mloda na prowadzenie firmy- ja wam jutro pokaze kto tu sie nie nadaje do prowadzenia firmy) i jesli sie szybko uwine, o 17 bede na plazy. Bedzie okazja by pocwiczyc moja nowa umiejetnosc- jezyk hiszpanski level-podstawy podstaw. W koncu nadszedl czas, gdy podroze zwiazane z praca moge polaczyc z relaksem. Kocham moja prace, ale ona z relaksem nie ma nic wspolnego.
W czasie lunchu musze byc wyspana i swieza jak skowronek- maska i silikonowe zatyczki do uszu zapewnia mi spokojny sen.
Juz jutro bede sie zajadac owocami morza z porannego polowu, dzis musze sie zadowolic supermarketowymi malzami i krewetkami.
Hasta la próxima!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz