środa, 7 sierpnia 2013

Najslabsze ogniwo i dzien w lozku

Mama wie najlepiej. O ile ja sie rzadko myle, to moja rodzicielka nie myli sie nigdy. Zrobilaby furore w TV jako Wrozbita Maciej. Wczoraj przed snem, planujac poranny jogging i ukladajac w glowie, co musze zrobic, nawet nie podejrzewalam jakie atrakcje czekaja mnie o 4 rano. Znacie te noce, gdy mecza Was sny, ze szukacie toalety, juz wchodzicie do kabiny, a tam nie ma sedesu?



 Dzis rano obudzilam sie z wlasnie takiego koszmaru i juz wiedzialam co sie swieci. Siusianie ukropem. Nerki i pecherz to najslabsze ogniwo mojego organizmu odkad sie urodzilam. Tylko troche ciezej popracuje, tylko wypije mniej niz 2 litry wody dziennie, tylko zmienie diete na bardziej smieciowa, zaraz klada mnie do lozka. Kiedys w muzeum medycyny przeczytalam zdanie kogos znanego "Boze, bron nas wszystkich od smierci przez pecherz". Nie pamietam kto to byl i czy dokladnie tak powiedzial, ale ewidentnie znal ten bol. A bol jest tak meczacy, swidrujacy, przeradzajacy sie w mdlosci... niezapomniane przezycie. I tak od 4 do 8 rano, czytalam "The Help" i skubalam bajgla (bo niedobrze tez mi bylo, juz sama nie wiedzialam, czy z choroby, czy ze zmeczenia, czy moze z porannego glodu). Do pracy nie poszlam, jestem rozpieprzona na kawalki i zla, bo nie moge sie nigdzie ruszyc. Czuje jednak ogromna wdziecznosc do wynalazcy Monuralu, dzieki ktoremu te ciezkie chwile sa nieco mniej bolesne. Mama przewidziala, ze moj organizm nie wytrzyma presji. Nie powiem jej, ze zachorowalam. Niech sobie nie mysli, ze tak zawsze, zawsze ma racje. Cholera, czas bookowac bilety do PL. Widzicie jak to jest, czlowiek dorosly, odpowiedzialny, samodzielny, a jak tesknota za domem zlapie, to sie konczy rumakowanie.

Jesli juz jestesmy w temacie "najslabszego ogniwa", to moje oczy stoja zaraz po nerkach i pecherzu. Jestem krotkowzroczna, po tacie. I o ile wada taty, to tylko -1, moja siegnela -5.25. Historia jest taka, ze wada juz nie powinna mi sie poglebiac od co najmniej 2-3 lat. Do Londynu przylecialam ze szklami kontaktowymi -4, a przedwczoraj odebralam szkla -5.25. To jest jak niekonczacy sie koszmar. W sobote bylam w teatrze. Udalo mi sie dostac niedrogie bilety na balkonach. Widocznosc mialam bardzo dobra, tylko... cholera jasna nie widzialam twarzy. To niemozliwe! Niedawno zmienilam soczewki na mocniejsze. Prawie sie poplakalam w tym teatrze ze zlosci i zaraz nastepnego dnia zamowilam nieszczesne -5.25. Coraz czesciej mysle o laserowej korekcji wzroku. Soczewki sa ok, nie moge narzekac, ale fajnie by bylo kiedys sie obudzic i widziec swietnie. Co do Circle Lenses, ktore uzywalam przez kilka miesiecy. Sa w porzadku, jesli uzywa sie ich raz na jakis czas. Daja ladny efekt duzych oczu. Mnie troche ponioslo i nosilam je codziennie. Nabawilam sie infekcji oka. Stara, a glupia. Potulnie wrocilam do J&J Acuvue. Kiedys, na kontroli wzroku w Londynie, zamowilam sobie jakies inne soczewki. To byla katastrofa. Nie dziwie sie, ze wiele osob wybiera okulary, jesli mialy doczynienia z soczewkami zrobionymi z papieru sciernego.

Teraz tak sobie pomyslalam, ze w zwiazku z tym, ze nie mam sily sie zwlec z lozka, mam swietna okazje, by obejrzec cos, na co nigdy nie mialam czasu. Albo szkoda mi bylo marnowac 2 godzin na patrzenie w ekran. W kolejce czeka "A Single Man" rezyserii Toma Forda, "Dziewczyna z tatuazem" i cos, co musze przynajmniej raz w roku obejrzec "Daleko od szosy". Albo poczytac magazyny, ktore kupuje namietnie (zwlaszcza polski "Twoj Styl" i "Pani"), ale czytam bardzo rzadko, bo jednak wole ksiazki. A to wcale nie prawda, ze ksiazki sa lepsze od artykulow. Zalezy jaka ksiazka i zalezy jaki magazyn, oczywiscie. Mam ostatnio pecha co do ksiazek. Nie dalej, jak tydzien temu kupilam "Szczesciara" Kristyn Kusek Lewis. Kto w ogole wydaje taka grafomanie? Kto to promuje? Bo wydaje mi sie, ze do zakupu zachecil mnie artykul w jakiejs gazecie. Oczywiscie nic nie przebije "Piecdziesiat Twarzy Greya", ksiazki, ktora jest dla mnie symbolem upadku literatury. Dlaczego za pisanie biora sie osoby, ktore przeczytaly w zyciu 2 ksiazki i to byly Harlequiny? Lubie artykuly z "Twoj Styl" i "Pani". Czesto sa napisane przez madrych ludzi. Teraz czytam "The Help" i jestem zaskoczona tym, jak autorka manipukuje jezykiem. Gdy wypowiada sie czarnoskora sluzaca, caly tekst zmienia sie w slang, ktorego uzywaja tylko czarni (i biali, ktorzy mysla, ze sa czarni). Uzywa skrotow, mowy potocznej, czlowiek czuje sie czarny przez moment. Za chwile, gdy do glosu dochodzi biala pani domu, tekst robi sie dystyngowany i poprawny. Niektore ksiazki trzeba przeczytac w orginale, by poczuc ich klimat.      

Tymczasem... moze zamowimy pizze?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...