Podziwiamy osoby, ktore dorobily sie duzych pieniedzy, swietnej figury, sa czesto pokazywane w mediach. Dzis jestem wdzieczna Bogu za osobe, ktora spotkalam. Spieszylam sie, zalatwialam codzienne sprawy, ktorych mialam dwa razy wiecej, bo wczoraj chorowalam. W jednej dloni telefon, w drugiej kubek z kawa i wtedy moj wzrok zatrzymal sie na SUPERWOMAN.
Skonczylam rozmowe, wzielam lyka espresso i probowalam sobie ulozyc w glowie to, co wlasnie zobaczylam. Staruszka, z wlosami jak wata cukrowa, w stroju Supermana (nawet peleryna powiewala na wietrze). Najpierw zachihotalam. Podeszlam kilka krokow i zauwazylam, ze babcia zbiera pieniadze na chore dzieci. Wtedy pomyslalam, ze tak wyglada superbohater. Nie musi miec klaty jak marzenie, ani oczu, ktore widza w ciemnosci. Ani strzelac pajeczyna, ani latac jak odrzutowiec. Superbohaterem jest ta babcinka, ktora jako wolontariusz wlozyla stroj Supermana, w ktorym budzi smiech, moze politowanie, ale na pewno zwraca uwage. Superbohaterem jest tez chlopak przebrany za Potwora Ciateczkowego, ktorego spotkalam przy wyjsciu z Waitrose. On zbieral na zwierzaki. Superbohaterem jest kobieta, ktora urodzila i wychowala dziecko, mimo ze ojciec dziecka zostawil ja, gdy dowiedzial sie o ciazy. Tej kobiecie bede wdzieczna do konca zycia, bo to dziecko jest miloscia mojego zycia. Superbohaterem jest kazdy rodzic, ktory mimo przeciwnosci losu wychowal swoje dzieci najlepiej jak umial. Kazdy z nas jest Superbohaterem, gdy robi cos, z czego nie bedzie mial korzysci, cos, co uzna za sluszne, bo tak podpowiada mu czlowieczenstwo. Pamietam, jak tylko przenioslam sie do Londynu, pieniedzy ledwo wystarczalo mi na zycie (ale pamietam rowniez, ze byl to jeden z najszczesliwszych okresow). Cale szczescie pracowalam w restauracji, nigdy nie bylam glodna. Ale na ulicy, w metrze, w przejsciach podziemnych, czesto mijalam glodnych ludzi. Prawda, niektorzy to bezdomni na sile- narkomanie, alkoholicy, lenie. Mialam na to taki sposob, ze jak od bezdomnego nie smierdzialo (bo mozna stracic dom, ale sa toalety publiczne i miejsca, gdzie mozna sie zglosic, by sie umyc, wyprac ubranie. Sama, na wlasne oczy widzialam jak kobieta, ewidentnie bezdomna, myla pod kranem w Arkadii wlosy szamponem jajecznym) i gdy spojrzalam temu czlowiekowi w oczy, to wiedzialam, czy potrzebuje pomocy. Szlam do najblizszego sklepu i kupowalam wode, jakas kanapke, banana, batonika, tyle na ile moglam sobie pozwolic i zanosilam temu czlowiekowi. W zime powodzilo mi sie juz duzo lepiej (wierze, ze karma zadzialala) i bylam roznosicielem cieplych napojow w centrum. Wiecie, herbata i ciastko kosztowaly mnie moze £3, a w takie mrozy dla bezdomnego mogly oznaczac zycie. Czasem zamienilam kilka zdan, gdy widzialam, ze chce porozmawiac. W Warszawie spotkalam babcinke, weteranke wojenna, potraktowana przez rzad polski, jak zwykle sa traktowani weterani- glodowa emerytura. Stala z wozeczkiem pod sklepem, jedno oko zaszlo jej bielmem i czekala. Mnie sie wlasciwie spieszylo na uniwersytet, ale poczulam, ze nie moge tak sobie pojsc. Zatrzymalam sie i zapytalam, czy czegos jej nie trzeba. Poprosila, czy moglabym jej kupic bochenek chleba. Kupilam chleb, cos do chleba i chcialo mi sie plakac, ze sa ludzie, ktorzy musza prosic innych o chleb. Opuscilam wyklad, ale nauczylam sie duzo wiecej. Kobieta opowiedziala mi o wojnie, o tym jak brala udzial w powstaniu, o mezczyznie, ktorego kochala, a ktorego rozstrzelano i o tym, ze bycie w wojsku to piekna sprawa. Staruszka nie jest bezdomna, ale pieniedzy wystarcza jej tylko na mieszkanie i czesc lekow.
Czlowiek, gdy komus pomoze, czuje sie dobrze. Wszyscy jestesmy dobrzy z natury. Ludziom sie wydaje, ze by pomagac trzeba miec fortune na koncie i przekazywac pieciocyfrowe sumy na pomoc innym. Ja sadze, ze jesli kazdy pomoze chociaz raz w tygodniu jednej osobie, jednemu zwierzakowi, to juz bardzo duzo. Pomoca moze byc rozmowa, wielu ludzi jest bardzo samotnych. Ja z kolezanka codziennie wysypujemy na podworko kawalki chleba, jakies ziarna, orzeszki, co tam akurat mamy w szafce i stawiamy miseczke z woda (wystawianie wody przed dom w takie upaly jest bardzo wazne). Odwiedzaja nas wiewiorki, ptaki, koty, lisy, a wczoraj nawet borsuk! A borsuk, Moi Drodzy, to bardzo pozytywny znak. Pojawienie sie borsuka czy to w snie, czy na jawie, oznacza wielkie szczescie i i znaczne powiekszenie majatku. Dobro zawsze wraca. Nie chodzi o to, by postepowac dobrze, zeby miec z tego korzysci materialne. Takie zachowania z potrzeby serca sa najpiekniejsze i zapewniam Was, jakiem Tatarka, ze gdy postanowicie byc dobrym czlowiekiem i postepowac w zgodzie ze swoim czlowieczenstwem, poczujecie sie lepiej niz po cwiczeniach Ewy Chodakowskiej. Za kazdym razem, gdy pomyslicie sobie, ze to nie ma sensu, ze nie macie czasu, ze sie wstydzicie, dajcie sobie kopa ode mnie.
Jeszcze jedna taka sprawa- pomaganie innym wyleczy kazdego z proznosci i wymyslonych problemow. Proznosc to zaraza dzisiejszych czasow, sama z nia walcze na kazdym kroku. Za kazdym razem, gdy porzadam kolejnej drogiej, niepotrzebnej rzeczy. Ale to chyba material na kolejny wpis, bo o czym jak o czym, ale o proznosci wiem az za duzo.
Posluchajcie piosenki artysty o pieknym sercu (Tatarka, wystarczy na dzis tego patosu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz