piątek, 30 sierpnia 2013

Sukces!


Wczorajsza migrena byla tylko poczatkiem tego, co dzialo sie dzis. Grypa zoladkowa z naciskiem na gorna czesc przewodu pokarmowego. Myslalam, ze umre. Dobrze, ze kolezanka poratowala mnie Cola, bo leki nie chcialy sie przyjac. Nie docenialam tego napoju.

Ale nie o tym mialam pisac. Zaliczylam IELTS z bardzo dobrym wynikiem! Troche sie obawialam reading'u, ale poszedl rownie dobrze jak reszta. Jestem pewna, ze osiagnelam ten sukces dzieki 10 godzinom snu, zrelaksowaniu sie dzien wczesniej w salonie pieknosci, pozytywnemu nastawieniu i odpowiedniemu sniadaniu (bulka pelnoziarnista i serek wiejski ze szczypiorkiem).

To nie moje paznokcie

Za kilka dni lece do Polski tylko po to by sie porelaksowac. Wiem, ze nie bedzie to czysty relaks, bo po ostatnich wydarzeniach w mojej rodzinie (dalszej, ale mnie rowniez te sprawy dotycza), moge nawet zostac rzucona jajkiem. Albo pomidorem.       

Bog lubi sobie ze mnie pozartowac. Daje mi nawet wiecej, niz moglabym prosic, ale w prezencie zawsze dostaje jakas zgnila rybe. I tak dzis, wisze nad sedesem w biurze, a Jo zza drzwi czyta mi moj wynik z egzaminu.

- Tatarka, super!
- Jeeeej! bleee
- Tak jakos sie nie cieszysz...

Za kazdym razem musze zaplacic cene za sukces. Ale czy to zle? Mam swiadomosc, ze nic w zyciu latwo nie przychodzi- trzeba zarwac kilka nocy, ogarnac sie w momencie, gdy wcale sie nie ma na to ochoty, ruszyc z impretem do przodu, gdy nie ma sie energii nawet na podniesienie kubka z herbata. Patrze o 3 rano w lustro i mowie "To wszystko dla ciebie ty durna istoto". Chce dla siebie wszystkiego co najlepsze... i to biore.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...