środa, 4 września 2013

Angielskie slodycze


Jedzenie w piramidzie "co mnie podnieca" zajmuje mocne, 3 miejsce. 

Zawsze bylam wybrednym smakoszem. W przedszkolu rodzice zapomnieli wspomniec, ze nie mozna mnie zmuszac do jedzenia. Pechowo dzien zaczal sie od zupy mlecznej... 
Z domu wynioslam milosc do dobrego, swiezego jedzenia, wiec przyjazd do Londynu byl dla mnie szokiem kulinarnym. Jedzac, mialam wrazenie jakbym pila herbate ze slodzikiem a nie z cukrem. Bylam pelna, ale wciaz glodna. Londyn nie jest kolebka smacznej kuchni. Dopiero z czasem, gdy sie podszkolilam w gotowaniu, znalazlam sklepy z ciekawymi przyprawami, swiezymi rybami i miesem, targi warzywno-owocowe, gdy w koncu mialam pieniadze na restauracje, odetchnelam z ulga.

Pomyslalam, by napisac cos o jedzeniu, bo pakowalam walizke do Polski i kupilam Niuniusiowi troche slodyczy.   

1. Anglia czekolada Cadbury stoi. Dla mnie ta czekolada jest niezjadliwa. Ciekawa historia- kolezanka (Polka) chciala zrobic przyjemnosc swojemu chlopakowi (Anglikowi), nie w ten sposob co myslicie swintuchy i kupila mu polska, nadziewana czekolade Wedel. Facet nie byl w stanie przelknac kawalka, za to jest milosnikiem Cadbury. Rzadko jadam czekolade, ale jak juz jadam to Willie's chocolate. Dla siostry mleczna, dla mnie gorzka, najlepiej +80% kakao. 


2. Tea cakes. Bylysmy z kolezanka w sklepie i zapytalam ja co to za ciastka, a ona powiedziala, ze takie z pianka. "Zobacz" powiedziala i wsadzila palucha prosto w ciastko. 




3. Walnut Whip. Podobne mozna dostac w Marks and Spencer, ale w Nestle maja lepsza czekolade. To, co w nich lubie, to fluff w srodku- taki jak w tea cakes. Lubie proste smaki, jak bezy, honeycomb, a fluff wlasnie tak smakuje- prosto. Kiedys ptysie nadziewano taka pianka, ktora na brzegach byla chrupka, a w srodku kremowa, lekko kwasna. Teraz nadziewaja bita smietana, a ja nie lubie bitej smietany. 



4. Ritz lubie za uniwersalnosc. Mozna jesc same albo z serem. Rzuc na imprezie Ritzy, troche cheddara, troche serka Philadelphia, sloik Nutelli i masz przekaski z glowy. Ritzy przedstawione na zdjeciu na pewno zostana skonsumowane w sypialni rodzicow, w czasie seansu filmowego. Juz nie moge sie doczekac. Lubie te proste momenty, gdy wszyscy kladziemy sie do jednego lozka, odpalamy DVD i mozemy ze soba pobyc.


5. Reese's, bo ostatnio wiele osob sie nimi zachwyca. Czekoladka z maslem orzechowym. Moze byc, ale nie jest to rzecz, o ktorej bym pomyslala "ale bym sobie dzis zjadla Reese's". Chyba wole tosta z maslem orzechowym i dzemem.  


6. Grissini, czyli moje ulubione "czekadelko". Lubie, gdy w restauracji na "dzien dobry" czestuja mnie swiezym chlebem i oliwa, fajnym pomyslem sa tez warzywa pociete w slupki, ale najbardziej lubie chlebowe paluszki. Zazwyczaj zjadam ich tyle, ze potem zjadam tylko 1/3 zamowionych potraw. 


                            

7. After Eight. Mietowe czekoladki lubiane tylko przeze mnie. To chyba jedna z tych rzeczy, ktore albo sie kocha albo nienawidzi. Jak Marmite. Brrr...

8. Turkish Delight, czyli rahatlukum, lokum, rahatlokum, czy jak kto woli. Deser pochodzacy z dalekiego wschodu, ponoc wymyslony po to, by kobiety w haremie za duzo nie gadaly. Rzeczywiscie, sprawdza sie doskonale, jak tak usiadziemy w 5 i lokum sklei zeby to przez chwile jest cisza. Gesta, rozana galaretka polana mleczna czekolada, to przyjemny deser. 




4 rzeczy, ktore polubilam w Londynie

1. Pudding czekoladowy z rozpuszczonym srodkiem. Do tego galka lodow i niech sie dzieje co chce. Z takim puddingiem, to trzeba uwazac. Kiedys kupowalam w sklepach, a potem zobaczylam, ze jedna babeczka ma ponad 600 kcal. Okazalo sie, ze sklada sie glownie z masla. Lepiej zrobic samemu. 





  2. Tarta cytrynowa. Sprobowalam przypadkiem, podczas jakiejs sesji zdjeciowej. Fotograf pozwolil korzystac ze swojej lodowki, gdy poczuje, ze opadam z sil. W lodowce znalazlam m.in tarte i to byla milosc od pierwszego zjedzenia. Tak jak zupa cytrynowa (musicie sprobowac!), swieza lemoniada, angielski sernik cytrynowy. Cytryna to moj ulubiony dodatek do wszystkiego. Ostatnio dodaje duze ilosci cytryny do owocow morza. Znajomi mowia, ze to profanacja, bo zabijam smak, a ja tak bardzo lubie cytryne. Gdy pracowalam w libanskiej restauracji, kelnerzy jedli cytryne jak pomarancze. Nawet sie nie krzywili.



 3. Honeycomb. Czyli plaster miodu. A tak naprawde cukier, syrop kukurydziany i soda. Lubie prostote, a honeycomb jest dla mnie jak karmelki- latwy, domowy i pyszny.

 

4. Smakolykiem jest Bread Pudding, ale nie moglam do niego znalezc odpowiedniego zdjecia, bo nikt nie robi go, jak moja kolezanka. A gdy kolezanka juz zrobi, to wierzcie mi, ze nikt nie mysli o robieniu zdjec. Mimo ze czasy sie zmienily i stac nas na luksusowe restauracje, wciaz lubimy sie spotkac w kilka osob i zrobic obiad "skladkowy". Tym razem mnie przypadl deser, ale najlepszym pomyslem jaki mi przychodzil do glowy byly lody Ben & Jerry's Chocolate Chip Cookie Dough. Pomysl wcale nie byl zly, ale kolezanka polecila mi kupic tajemnicze skladniki- angielski chleb tostowy, cukier i custard (taki rzadszy budyn waniliowy). W domu chleb zamoczyla w wodze, wycisnela (angielski chleb moze sluzyc za gabke do zmywania...), posypala cukrem, wanilia, usmazyla na patelni. Potem kazdy dostal w miseczce kromki polane goracym custardem. Bylam zaskoczona jak cos tak prostego moze tak dobrze smakowac.

5. Baklava. Pierwszy raz sprobowalam w restauracji, w ktorej pracowalam. A mieli pyszna, swieza, wilgotna, chyba do dzis dnia nie jadlam takiej dobrej, jak tam.



Do uslyszenia w Polsce. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...