Caly dzien chodzilam jak struta. Czegos mi bylo brak, cos bylo nie tak. To chyba wrazliwi ludzie tak maja, ze czasem ich rzeczywistosc wgniata w ziemie bez powodu (albo tacy z problemami psychicznymi, tej opcji wciaz nie wykluczam). Postanowilam zadzwonic do kolezanki z Polski. Kontakt z Polska zawsze mi dobrze robi w takich wypadkach. Rozmawialysmy... 2 godziny i tu powinnam wyslac list z podziekowaniem do mojej sieci za darmowe minuty za granice. Umowilysmy sie w Warszawie po moich egzaminach.
Co do egzaminow, musze Wam sie pochwalic, w koncu realizuje kolejne postanowienie na rok 2013- certyfikat z j. angielskiego. 3 lata mi trzeba bylo, bym sie zdecydowala, ale lepiej pozno niz pozniej. Cholerstwo kosztowalo £130, ale z tego co slyszalam, w Polsce wcale nie taniej. Wyksztalcenie kosztuje... Pewnie po 6 latach studiow bede Wam miala o wiele wiecej do powiedzenia na ten temat. Chyba sobie z tydzien posiedze w Polsce. Rodzice juz mi obiecali wizyte w Trojmiescie i w Krakowie, takze nie tylko stolica ( chociaz na Warszawe nie zwyklam narzekac). Kolezanka ma ochote mnie odwiedzic na jesieni. Nie moge sie doczekac, bo ostatnio bylo bardzo fajnie.
Mialam na te wakacje plan odwiedzic Barcelone i podziwiac Gaudiego z Niuniusiem (moja siostra), spedzic troche czasu w Toskanii, ale prowadzenie wlasnej firmy jest jak jazda roller coasterem, nigdy nic nie wiadomo. Mozliwe, ze uda mi sie zrealizowac ten plan, chocby w roku szkolnym. Mam nadzieje, ze z powodzeniem pogodze prace i szkole... w koncu nie takie rzeczy sie robilo.
Dodatkowo, po rozmowie z kolezanka dostalam przyplywu endorfin i do glowy wpadl mi nowy pomysl. Kiedys zrealizowalabym go w ciagu 24 godzin, dzis jestem ostrozniejsza. Gdy sie nie ma nic do stracenia, czlowiek jest bardziej skory do ryzyka. Troche sie czaje z tym pomyslem, bo musialabym niezle nadszarpnac swoj wlasny budzet (sprawa nie laczy sie z firma), a nie jestem pewna, czy to rozsadne w tym okresie. Wpadlam na niego okolo 5 i teraz siedze, mysle, sprawdzam, to moze sie udac. Nie powiem Wam na razie co. Jesli z niego zrezygnuje, to go Wam podrzuce, ale sadze, ze jutro juz bede tak na niego nakrecona, ze nic mnie nie powstrzyma.
Jutro Sobota Dla Mnie, ktora ostatnimi czasy troche zaniedbalam. "Projekt" (moj wlasny o mnie dla mnie) Sobota Dla Mnie, to spedzenie wolnego dnia (niekoniecznie soboty) na rozwoju kulturalym. Galerie, muzea, teatr, restauracje z ciekawym jedzeniem, rozmowy z aktorami, pisarzami, co tylko przyczyni sie do mojego rozwoju. Od biedy moze byc tez czas z dobra ksiazka. Teraz czytam Beata Pawlikowska "Blondynka w Tybecie" i polecam, podoba mi sie. Dzis kupilam w Charity Shop (cos, jak nasz ciucholand) ksiazke " The Help", czyli "Sluzace". Film mi sie podobal. W koncu przeczytalam i obejrzalam "The Great Gatsby". Ksiazka chyba lepsza, ale w filmie podobal mi sie nowoczesny soundtrack zmiksowany ze strojami z epoki. Lubie takie "mieszanie czasow". Wracajac do Soboty... Jedna znajoma zarzucila mi kiedys, ze snobuje chadzac w takie miejsca. Mnie sie wydaje, ze jej sie w glowie nie miesci, ze ktos moze czerpac przyjemnosc z obcowania ze sztuka. Ta sama znajoma podejrzewala nawet, ze moje wyjscia sa po to, zeby dorwac jakiegos forsiastego konesera sztuki. Bez komentarza. I po tym, jak jakis uciekinier z mental home (tak sie zachowywal) krzyczal za mna, ze mam w sobie "zlego ducha", kazala mi sie nad soba zastanowic, bo mozliwe, ze ten koles mial racje. Zastanowilam sie. Kazalam jej spieprzac. Jak widzicie, kultura u mnie jest na najwyzszym poziomie. Na jutro zaplanowalam 2 wystawy- jedna fashion, druga o fotografii i o 7:30 sztuka "Liola". Opowiem jak bylo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz