Moj maly dylemacik. Taki infantylny, ale why so serious, niech bedzie, przeczytajcie.
Jakies pol roku temu zatrudnilam kolesia. Takiego "przynies, zanies, pozamiataj", tzn sekretar...ke? Sekretarza? Jak to sie w ogole odmienia? Jakkolwiek, potrzebowalam kogos, kto zrobi kawe i nie doda mi do niej mleka, zabawi czekajacego inwestora zartem, gdy ja akurat bede zajeta czyms bardzo waznym, obdzwoni kogo trzeba, kiedy trzeba i ktorego Jo nie wywali na zbity pysk po 2 dniach. A trzeba Wam wiedziec, ze Jo, mojego przyjaciela, wspolwlasciciela firmy, ciezko nabrac. Sekretarka moze miec najdluzsze nogi na swiecie, najpiekniejszy biust i twarz jak aniol, ale jesli jest glupiutka, nie ma szans przetrwac. Tak, Jonathan woli facetow. Ale kobieta tez nie pogardzi. Czasem.
I tak pol roku temu dalismy ogloszenie, ze poszukujemy sekretarki. Jo w tamtym czasie byczyl sie na jakichs piaszczystych plazach z Sex on the beach w dloni, ja z double espresso robilam przesluchania. Nie bylo latwo, ale to wie kazdy, kto kiedykolwiek potrzebowal kompetentnych ludzi w swoim towarzystwie. I wtedy przyszedl on. Piekna, atletyczna sylwetka, dluzsza, zadbana fryzura, seksowany zarost, elegancki ubior z odrobina nonszalancji (mial apaszke!). Rok starszy ode mnie. Studiuje design. Kiedy ja ostatnio mialam sex? Tatarka, skup sie, profesjonalizm, profesjonalizm... No i co, przyjelam go. I tak jakos nam minelo te pol roku w spokoju. Jo zachwycony, bo James (tak ma na imie ten Adonis), to koles, ktory sprzeda piasek na pustyni. Zazdroszcze takim charyzmatycznym ludziom, ja zawsze gram seksapilem, dziala rownie dobrze, ale charyzma jest dla mnie taka... no chcialabym tak umiec tez. Przyznam, ze w ciagu tego pol roku kilkakrotnie nie moglam sie powstrzymac od gadek typu:
- Posiedze przy tobie, bo ladnie pachniesz.
albo
- J. idz poudawaj, ze pracujesz, bo nie moge sie skupic.
I tak miedzy nami mowiac, gdybym nie byla jego szefowa juz dawno zalatwilibysmy sprawe jak dorosli ludzie. If you know what I mean. I tak do wczoraj robilismy niewinne podchody. Wczoraj James wylozyl kawe na lawe. Podwojne espresso.
- Tatarka, czy mozemy porozmawiac?
- Podwyzka, awans, wakacje?
- Nie... to znaczy tak, chetnie, ale nie o tym chcialem.
Zaciagnelam sie Skinny Shisha o smaku winogron z mieta. To cholerstwo uzaleznia bardziej niz papierosy.
- Odnioslem wrazenie, ze sie dobrze dogadujemy (i tu cala litania na temat tego, jakie on odniosl wrazenie)-Dlaczego tak charyzmatyczna osoba owija w bawelne, zamiast prosto z mostu powiedziec co mu lezy na watrobie?-... czy dalabys sie zaprosic na kolacje.
Jak juz wspominalam, moje zycie to walka. Najczesciej samej z soba. W 80% mojego krocza ze zdrowym rozsadkiem.
- James, gdyby byla inna sytuacja, moglibysmy negocjowac, ale w tym wypadku, moja odpowiedz jest jasna. Nie, dziekuje. (Tatarka, ty to jednak twarda jak stal jestes)
- Rozumiem, nie powinienem pytac... a w ogole to dzwonil Ten-I-Ten... (tu J. opowiada czego chcial)
- Dla jasnosci- uwazam, ze jestes bardzo atracyjnym mezczyzna, ale traktuje moja firme powaznie i potrzebuje cie tu. Nie chce by cokolwiek sie zmienilo.
I tak mnie teraz gryzie ta sytuacja. Wiem, ze postapilam slusznie. Przykladowy scenariusz, gdbybym sie zgodzila, bylby nastepujacy:
kolacja -> szybkie pojscie do lozka, bo ja z takimi facetami w bierki nie zwyklam grywac -> plomienny romans, na ktorym firma na pewno by ucierpiala -> pojawia sie jakis problem -> zerwanie -> James sklada wymowienie na moim biurku -> zostaje ze zlamanym sercem, z biznesem w rozsypce i bez sekretarki.
NIE WOLNO sie bawic czyimis uczuciami. Zrobilam dobrze i nie pojde z Jamesem na zadna kolacje, ani randke, ani seks, ani kawe. Ani nie bede sie z nim calowac na moim biurku (taka mala fantazja). Powtarzam jak mantre. Dobrze, ze mamy weekend.
Tatarka twarda sztuka :)
OdpowiedzUsuńWciaz sie trzymam :D
Usuń