Pewnie ciekawi Was co u "ladnego i ladniejszego", czyli Pana Prady i Krolewicza Pierolonego. Masakra, co tu sie dzieje, zupelna masakra.
Pewnego dnia kolezanka przyleciala do mnie z newsem. Bylo to kilka dni temu. Moze z tydzien albo dawniej. Dawniej, na pewno, dawniej.
- Tatarka, usiadz, bo sie przewrocisz. Masz tu papierosa, zaciagnij sie dziecko- usiadlam i zaciagnelam sie grzecznie, jak radzila- Krolewicz Pierolony sie zarecza.
Az mnie zmrozilo.
- Co?! Z kim?!
- Podobno jest w wieloletnim zwiazku z dziewczyna ze swojego kraju i w czasie przerwy wielkanocnej chce sie jej oswiadczyc.
Scianki w naszym studio sa cienkie. Zbyt cienkie. Studio jest macierza wszelkich plotek, ploteczek, najwieksze tajemnice sa wyjawiane wlasnie tam. Nigdy nie wiesz kto siedzi po drugiej stronie scianki. W ten sposob dowiedzialam sie, ze moj kolega-gej spiskuje przeciwko naszej kolezance. W ten sposob moja kolezanka podsluchala rozmowe na temat Krolewicza.
To bedzie bardzo udane malzenstwo zwlaszcza, ze w czasie ich "wieloletniego zwiazku" bzykal sie ze mna, a przedtem i potem z kilkoma innymi dziewczynami. Najpierw chcialam od razu znalezc te lachudre i powiedziec mu, zeby sie nad soba zastanowil i nie marnowal dziewczynie zycia. Pozniej postanowilam, ze taka bomba musi byc zdetonowana w odpowiednim momencie. Ten moment oczywisce nadszedl.
Kilka dni pozniej mialam gorace spotkanie z panami policjantami w sprawie mojego gazu pieprzowego. Wyszlam z komisariatu i nie wiedzialam co zrobic z wolnoscia. Pojechalam wiec na uniwerek podzielic sie radosna nowina i wyciagnac kogos na drinka. Weszlam do studio, gdzie siedzieli praktycznie wszyscy znajomi, az zastanowilam sie czy nie mamy przypadkiem zajec. Najpierw podeszlam do stolika "ladnego i ladniejszego", bo stal z brzega i powiedzialam: "Nie zamkneli mnie, jestem wolna!". Spojrzeli znad swoich laptopow i wtedy wydarzylo sie cos, co trafilo na nasze uniwersyteckie "Gossip Girl". Pan Prada sciagnal sluchawki (nie wiem czy w ogole slyszal co powiedzialam), wstal z krzesla, podszedl do mnie obial mnie i pocalowal. Przy wszystkich. Nie wiem, czy jakis profesor sie nie zalapal na to widowisko.
- What's going on?- zapytal Krolewicz z wyrzutem.
- Zapytaj swojej narzeczonej- zdetonowalam bombe. Ihaha!
Oczywiscie, Prada wiedzial o dziewczynie Krolewicza duzo wczesniej i dlatego bulwersowal sie na wiesc o naszych romansach. Mimo wszystko kryl kolege.
Zaprosil mnie do restauracji. Powiedzialam, ze wolalabym, zeby sam cos ugotowal, bo kiedys wspominal, ze robi to dobrze (i zapewne nie tylko to). Zastanowil sie chwile, ale sie zgodzil. Zaprosil mnie do siebie.
Gdy taksowka zatrzymala sie pod wskazanym adresem pomyslalam "No-Fucking-Way". Ok, juz dawno wygooglowalam jego nazwisko. Juz dawno wiedzialam, ze jego rodzina posiada duza firme budowlana, ale sadzilam, ze w zwiazku z tym, ze jest studentem, zyje po studencku. Albo przynajmniej normalnie, srednio-krajowo. Moglam sie domyslic, ze sie myle. "Marian! tu jest jakby luksusowo"- pomyslalam i zasmialam sie sama do siebie. Moj mozg ma swietne poczucie humoru. Wjechalismy winda baaaardzo wysoko. Otworzyl drzwi i moim oczom ukazalo sie mieszkanie marzen. Zaden student nie powinien tak mieszkac. Powinien jesc bulke z chlebem i zastanawiac sie, czy wystarczy mu pieniedzy na bilet na uczelnie. Zeby poznal gorzki smak zycia. Oczywiscie zartuje, wcale tak nie mysle.
Udawalam, ze design wcale nie zrobil na mnie wrazenia. A bylo to ciezkie, bo od dobrego designu dostaje orgazmu duszy. Usiadlam przy barku, dostalam kieliszek wina i widzac go przy garach wiedzialam, ze nie wytrzymam do deseru. A jak podgial rekawy zastanawialam sie jak przetrwam pierwsze danie. Sruty-tuty, rozmowy o niczym, bo krew z mozgu splynela mi w dol brzucha. Postanowilam dyskretnie obejrzec reszte mieszkania, udajac sie do toalety. Studiuje w koncu architekture, nie stosunki miedzynarodowe. Stanowczo zaden student nie powinien miec takiego mieszkania. Rozpuscili go jak dziadowski bicz.
Zjedlismy obiad. Jakies kluseczki, szpinak, ser… jak dla mnie mogla byc nawet zupka z proszku- nie myslalam wcale o jedzeniu. Jesli mnie teraz zapytacie, to nawet nie wiem czy mi smakowalo.
- Teraz czas na deser- powiedzial, zbierajac talerze
- Ja juz lepiej wiem na co jest teraz czas- tez wstalam i przyciagnelam go do siebie.
Tyle miesiecy musialo minac, zebysmy doszli do tego momentu. Docenilam okna "od podlogi do sufitu" jeszcze bardziej. I wysokie budynki, och jak ja uwielbiam wysokie budynki.
Po kilku kieliszkach wina i godzinach robienia brzydkich rzeczy (ale jakze, och, jakze przyjemnych). Doszlo do bardzo powaznych rozmow. Wiecie, tych ktore maja miejsce na domowkach okolo 4 nad ranem w kuchni.
- Wiesz Tatarka, nie lubie zapraszac tu dziewczyn na pierwszej randce, bo pozniej im zupelnie odbija. Widza tylko kase moich rodzicow, a nie mnie.
- Ja widze tylko twojego penisa, gdybys byl kobieta, nie umowilabym sie z toba. Myslisz, ze to lepiej?
- Mysle, ze to bardzo dobrze.
I tak, jak juz wspominalam w ktoryms z poprzednich postow. Stanowczo za rzadko sie widujemy i nie mam okazji umrzec tak, jak bym chciala- w czasie stosunku, na zawal serca.
Może kiedyś też będę miała piękny i dopieszczony co do milimetra dom :D a królewicz to niezły cwaniak. Współczuję tej dziewczynie.
OdpowiedzUsuńCiekawe tylko, czy dziewczyna Krolewicza wie o jego wykonach i je akceptuje (bo co by nie mowic o Krolewiczu, ma swoj czar i wdziek), czy zyje w nieswiadomosci ;p
Usuń