Z kolejna notka chcialam poczekac az wszystko zacznie sie ukladac. Z rozpierdzielem w glowie mozna co najwyzej wpasc pod samochod albo skoczyc pod metro (londynscy samobojcy pobili w tym roku swoj rekord skokow pod pociagi, brawa dla smialkow).
Zastanawialismy sie ze znajomymi, jak to jest kupic bilet z mysla, ze to ostatni bilet w zyciu. Skok pod metro jest ostatnim pomyslem na mojej liscie "jak chce zginac". Kiedy zaglebiam sie w ten temat, dochodze do wniosku, ze chcialabym umrzec na zawal… podczas orgazmu. Prawie niemozliwe, bo mam serce jak dzwon. I orgazmow troche brak, ale to nie miejsce i czas na takie rozmowy. Wybieram sie ze znajomymi z roku na sery i wino, wtedy porozmawiamy o glownym problemie studentow architektury- abstynencji seksualnej i czynnikach, ktore ja warunkuja. Wlasciwie, czy to nie dziwne, ze atrakcyjni, dorosli ludzie spedzaja ze soba znaczna czesc czasu i nie maja nawet malego bzykanka? Dopiero po deadline, gdy sie wyspimy, wydalimy cala kofeine, tauryne i nikotyne (czy kto sie czym jeszcze faszerowal) dochodzimy do wniosku "hej, jestesmy przeciwnej plci", "hej, wrocil moj poped plciowy", "hej, znowu mi staje" (slyszalam, ze chlopcy naprawde zaczeli miec z tym problemy przez stres i Red Bulla).
Rok 2014 przywital mnie chlodnymi wieziennymi kafelkami, zamknietym kontem w banku i kilkoma innymi problemami, ktore wynikly z dwoch powyzszych. Moja osobista hydra lernejska. Marnie rysowala sie przyszlosc. Tonelam w dlugach (temat wciaz aktualny), balam sie co dalej bedzie. Jak to zwykle w zyciu bywa- wszystko bedzie dobrze. Zawsze ostatecznie jest dobrze. Nawet jesli na pierwszy rzut oka jedna reka tkwimy w nocniku, a druga w dupie… chociaz nie… sceny z "Ludzkiej stonogi" sa odpowiedniejsze. Kiedy okazuje sie, ze jestesmy srodkowym ogniwem sekwencji ludzkiej stonogi… eee…. pozniej wyjdzie nam to na dobre. Chyba troche mnie ponioslo.
Sprawa z aresztem skonczyla sie tak, ze okazalo sie, ze moj gaz tylko wygladal na nielegalny, ale nie zawieral nielegalnych substancji. Czyli, ze cala sytuacja nie powinna miec miejsca. Czyli, ze policja wyjela mi 2 miesiace z zyciorysu, zamiast zajac sie sprawami, ktorymi powinna zajmowac sie policja. Ale nie, latwiej w 6 policjantow aresztowac kobiete za gaz pieprzowy i udawac, ze cos sie robi, niz zrobic cos z prawdziwymi bandziorami. Ostatnio w bialy dzien facet napieprzal na przystanku swoja dziewczyne/zone/narzeczona/kobiete (?). Oczywiscie nikt nie zareagowal (ale dzwonia na policje, jak puszcze glosniej muzyke we wlasnym domu), oprocz mojego kolegi. To jeszcze sam wpierdziel dostal.
Sprawy finansowe tez wlasciwie sie wyjasnily, bo rodzice zrobili mi niespodziewany prezent. Musze tylko leciec do Polski, podpisac papiery i zastanowic sie co z tym fantem zrobic. Wlasciwie wole splacic moje dlugi z wlasnej kieszeni, a pieniadze z "prezentu" przeznaczyc na rozwoj nowej firmy, bo z obecna… no coz… powiedzmy, ze stala sie jedna z glow hydry lernejskiej. Ale spokojnie, jest nowy biznes plan, wciaz duzo do roboty, ale swietlane widoki na przyszlosc, jesli zepne poslady i podniose sie po serii porazek. Mowi sie "Jak upadne to powstane, a jak nie powstane, to sobie poleze". Jestem wlasnie na etapie "lezenia".
Postanowilam, ze zycie nowe od zycia starego musi oddzielac gruba, czarna kreska. Pierwsze o czym mysli kobieta w takich przypadkach: fryzjer. I zle mysli, bo po serii porazek nie mysli logicznie. Ok, moze isc na odzywianie wlosow, odswiezenie koloru… grzywke sobie zrobilam. Szlam na odswiezanie fryzury. Uwielbialam moja fryzure a'la Charlotte Le Bon w "Yves Saint Laurent". No i masz teraz babo placek.
plurielles.fr |
Jako "oczyszczenie" potraktowalam rowniez sprzedaz bizuterii, z ktora laczyly mnie jakies wspomnienia (prezenty od bylych, takie sprawy). To bylo przyjemne i zaskakujace. Nie wiedzialam, ze moge tyle zarobic na prezentach. Z szafy wyciagnelam buty, w ktorych juz nie chodze, stare ciuchy, plastikowa bizuterie i postanowilam je wystawic na Ebay-u. Czego nie sprzedam, to oddam do "charity shop". To ma same plusy- wiecej miejsca w szafie, ktos inny bedzie sie cieszyl czyms, co mi sie juz znudzilo, no i moge wspomoc akcje charytatywne. Zywcem mnie do nieba wezma.
Wracajac do filmu "Yves Saint Laurent", ciesze sie, ze byl zrobiony po francusku, bez lektora, tylko literki. Nie moge zdzierzyc lektora, a dubbing przyprawia mnie o dreszcze. Zwlaszcza, ze tlumaczenia sa czesto mylne, cala kupa tektu nie jest tlumaczona. Zauwazylam to zwlaszcza w serialu "Seks w Wielkim Miescie", ktory ostatnio ogladam po polsku. Slysze co mowia bohaterki po angielsku i bardzo czesto mowia dwa razy wiecej i smieszniej, niz mowi lektor. Sam film raczej depresyjny. Mam po dziurki w nosie obrazu artysty-introwertyka, zamknietego w sobie, z problemami psychicznymi, geniusza-idioty. O wiele bardziej wole postac "Wilka z Wall Street"- zupelne przeciwienstwo. Moga razic sceny homoseksualne. Mnie troche razily. Ja rozumiem wolnosc, nowe doswiadczenia, wszystkiego trzeba sprobowac, ale to jakies takie niesmaczne. Duzym plusem filmu jest soundtrack, ktory juz mam na swoim telefonie. Ogolnie polecam na taki dzien, w jaki ja go ogladalam- poniedzialek, puste kino, deszcz, chec nauczenia sie kilku francuskich zwrotow.
A propos YSL… moja kolezanka dostala prace u Karla Lagerfelda! Ma ogromne znizki w pierwszym w Londynie sklepie Karla i jestem tym mocno podniecona. Dzis poszlam odwiedzic pachnacy nowoscia butik na Regent Street i bylam zachwycona. Dziewczyny, zapomnijcie o przebrzmialych Korsiakach- zobaczcie zegarki Karla! Juz sobie upatrzylam rockowo-motorowa skorke i wspanialy czasomierz.
Karl Lagerfeld
Mam jeszcze duzo do opowiadania, ale nie bede meczyc tego jednego posta.
Ciao-kurakao!
Dobrze, że wszystko wraca na dobre tory :) Dużo spraw zależy od nastawienia. Tak mi się wydaje. + zazdroszcze Twojej koleżance :)
OdpowiedzUsuńTeraz pojdzie juz gladko, bo hydra przestala mi sie mnozyc;). Tez jej zazdroszcze! Ale obiecala podzielic sie znizkami, z ktorych chetnie skorzystam, wspanialy sklep.
Usuń