Sprawy maja sie tak, ze przemyslalam "propozycje nie do odrzucenia", przespalam sie z tym ( i z nim) i…
- Dobra, daj mi numer do rodzicow, pogadam jak dorosly z doroslym.
Zadzwonilam do mamy Pana Prady, porozmawialysmy. Powiedzialam o moich obawach w zwiazku ze studiami, o moich obawach, ze nie jestem wykwalifikowanym architektem, zapytalam jak oni to widza. Tak to widza, ze chca mnie natychmiast poznac i zebym pakowala sie z Panem Prada w samolot do Wielkiego Ksiestwa w tym tygodniu. Wytlumaczylam, ze mam zobowiazania w Londynie i, ze jak juz to w tym miesiacu, ale nie w tym tygodniu. Mama Prady mowi (z takim samym slodkim akcentem jak Pan Prada), ze niedlugo maja cos do zalatwienia w Amsterdamie i troche im sie zejdzie. TINK-TINK-TINK!
W Amsterdamie bylam ostatnio 5 lat temu, wybawilam sie przednio. Przy okazji spotkanie w Amsterdamie bylo by dla mnie znacznie mniej stresujace, bo na neutralnym gruncie.
- Spotkajmy sie wiec w Amsterdamie- zaproponowalam
- Fabuloussss! - ucieszyla sie Pani Pradowa
No to lece. Jeszcze nie wiem kiedy, bo to zalezy od tego, kiedy rodzice Pana Prady sie tam znajda. Dadza mi znac kiedy i gdzie dokladnie. Chce zaproponowac uklad, ze bede wciaz mieszkac w Londynie, studiowac, a do Luxu przylatywac w razie potrzeby. Wiele rzeczy mozna przeslac, omowic przez Internet. Postanowilam, ze studiow nie rzuce ani nie wezme przerwy, bo mam juz 23 lata, a dopiero skonczylam pierwszy rok z siedmiu. Chce ukonczyc w Londynie chociaz 3 lata. Wielu moich znajomych z roku ma 19 lat, takze sami widzicie, ze nie mam co zwlekac. Zobaczymy jakie maja pomysly, w koncu wiedza, ze studia w moim wypadku sa bardzo wazne. Jak nie bedzie, tak bedzie dobrze.
Nie jestem ostatnio zbyt decyzyjna ani skupiona, bo moj zolw Killus jest chory. Wczoraj tata mi powiedzial, ze od tygodnia jest w klinice pod kroplowka i dostaje zastrzyki. Prawie umarlam. Killer to "znajda". Sasiad jest w kolku mysliwskim i 10 lat temu jego pies przyniosl w zebach zolwia greckiego. Sasiad wiedzial, ze opiekujemy sie Mr Dziamem (zolw stepowy) i zapytal, czy przygarniemy tez znajde. Pewnie ze tak. W tamtym czasie niewielu weterynarzy zajmowalo sie gadami, a zolwiami zaden w Warszawie. Ci, ktorzy w ogole chcieli rozmawiac na temat zolwi twierdzili, ze Killer zdechnie w ciagu tygodnia tak byl wycienczony i zabiedzony. Prawdopodobnie ktos go porzucil albo zolw sam uciekl. Nie wiadomo jak dlugo byl w lesie. Zdecydowalismy, ze zrobimy wszystko, by przezyl. Odratowalismy biedaczka i jest z nami juz 10 lat. Jest kochanym pieszczoszkiem. Lubi byc glaskany, jest bardzo ufny, "dogaduje sie" z psami. Niestety, nagle stracil apetyt. Dzis juz mamy profesjonaliste od gadow w stolicy, ktory zdiagnozowal u Killusia chorobe nerek. Zalalam sie lzami, bo sama mam problemy z nerkami i wiem jak wielki jest to bol. Najgorsze jest to, ze zachorowal z mojej winy. A raczej z blednych informacji, ktore wciaz sie czyta o zolwiach. Dieta naszych zolwi skladala sie z niemal wszystkich warzyw i owocow (oprocz papryki, cebuli itp), twarogu, jajek i odzywki dla zolwi. No i ta odzywka to witaminy, mineraly, proteiny… nadmiar protein to trucizna dla zolwia. Tak samo jak cukry zawarte w owocach. Zolwie moga jesc tylko rosliny, ktore mozna znalezc na lace, ewentualnie liscie z drzew, jarmuz. W ksiazkach, Internecie wciaz mozna znalezc przestarzale informacje, ktore prowadza do smierci pupila. Moze i dobrze, ze mnie nie ma teraz w Polsce, bo pewnie bym przesiadywala calymi dniami w klinice i denerwowala weterynarzy. Niunius, moja siostra go odwiedza i mowi, ze Killus ma tam jak w spa dla zolwi, zebym sie nie martwila. Ciezko mi o nim nie myslec, mam ogromna slabosc do zolwii. Do tego stopnia, ze jeszcze niedawno bylam gotowa wyjechac na kilka miesiecy nad Morze Srodziemne, by czatowac cale noce na plazy z kijem w reku, zeby zaden drapiezca nie wykopal jaj zolwi morskich. Zolwie to trudne zwierzeta, bo nie piszcza, gdy je cos boli, nie machaja ogonem, gdy sie ciesza i nie podadza lapy na zawolanie. Ale gdy jest sie dosc cierpliwym (czekalam 14 lat zanim Mr Dziam uznal mnie za przyjaciela) i da sie im duzo milosci, otrzymuje sie od tej pozornie nieczulej istoty zaufanie. Kiedy w nocy slyszysz, ze zolw drapie w terrarium tylko po to, zebys go wzial do siebie do lozka, a on za chwile usypia na twoim ramieniu z wyciagnieta szyja i lapkami (co jest oznaka tego, ze czuje sie pewnie), wiesz, ze jestes czescia natury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz