piątek, 3 października 2014

Na silowni





Silownia to dobry temat do dyskusji.
Od 16-stego roku zycia nie bylo miesiaca zebym nie miala wykupionego czlonkostwa na silowni. Nie, zebym byla taka fit, smukla jak gazela, nie, nie, skad. Po prostu z mojego konta co miesiac byla pobierana oplata, a ja chodzilam kiedy mi sie przypomnialo/mialam natchnienie/kupilam spodnie o rozmiar za male, bo byly takie piekne, a mojego rozmiaru nie bylo.
Kiedy sie przeprowadzam, szukam silowni w okolicy, bo samo zapisanie sie daje mi komfort psychiczny, mimo ze nie ma nic wspolnego z moim obwodem w pasie. Nie wiem czy pamietacie, ale jeszcze z 5 lat temu umiesnione cialo u kobiety raczej nie bylo zbyt popularne. Tylko nieliczne dziewczyny podnosily sztangi, bardziej popularne byly ciezarki 2-5 kg. Pamietam nawet, bylam w gimnazjum gdy koles, ktory trenowal dziewczyny podnoszace ciezary zawodowo bardzo nalegal, zebym dolaczyla do drozyny. Rodzice mi zabronili i mieli poniekad racje. Sport zawodowy robi z ludzi kaleki. Cialo ludzkie nie jest stworzone do takich obciazen dzien w dzien. Co innego sport dla przyjemnosci, a co innego dla pieniedzy. A gdy do tego dojdzie chora ambicja…uuu, Panie, w wieku 40 lat jezdzilabym na wozku.


Wrocmy na silownie. Juz Wam wspominalam (a moze nie?) w przyszlym roku pobiegne w maratonie. Jeszcze nie zdecydowalam w ktorym miescie, ale mysle o Warszawie, zeby wszyscy moi bliscy mogli mi dopingowac na zywo. Cel jest szczytny, bo organizuje sponsorow, zeby wesprzec schroniska dla zwierzat. W zwiazku z tym jestem maksymalnie skupiona, nic mnie nie rozproszy. Jak ide na silownie, to niewiele rzeczy moze mnie powstrzymac. Glownie cwicze na silowni, bo chce najpierw poprawic wydolnosc organizmu (tak to sie mowi? no, zebym miala lepsza kondycje). Na wiosne zaczne bieganie w terenie, teraz tylko czasami (wciaz mam leki zwiazane z tym, ze zostalam napadnieta podczas biegania). Zapisalam sie teraz do takiego klubu, ktory jest otwarty 24/7, wiec nie ma wymowek. Dodatkowo chodze na joge, ktora swietnie rozciaga miesnie po treningu, lubie tez poplywac. I tak, na silownie chodze sama- tylko ja i muzyka na uszach (bo nie lubie bum-bum, ktore leci na silowni). Zauwazylam, ze na mnie najlepiej dzialaja cwiczenia, ktore wykonuje przez dlugi okres czasu. Na przyklad- godzina na biezni, 40 minut na "wchodzeniu na schody", godzina "wioslowania". Mam zatem czas, by poprzygladac sie wspolbywalcom. Podzielilam ich nawet na grupy:

Tluscioszek-wstydzioszek
Jak sama nazwa wskazuje dziewczyna albo chlopak przy ciele, ktory ewidentnie krepuje sie cwiczyc. Akurat te grupe bardzo szanuje, bo tak naprawde samo to, ze jest na silowni to krok naprzod. Jest o krok dalej niz naturalnie szczupla osoba, ktora spedza dzisiejszy wieczor objadajac sie pizza. Zycze tym ludziom wytrwalosci.

Papuzki
Moja ulubiona grupa do obserwowania, dostarczaja mi najwiecej rozrywki. Czasem to 3 dziewczyny, czasem 2 chlopakow, roznie. Przychodza grupa i to tu pocwicza 5 minut, to tam zrobia 3 przysiady, ale nagadaja sie bardziej niz w kawiarni. Kiedy sa akurat w zasiegu mojego wzroku to zakladam sie sama z soba ile wytrzymaja na stepperze albo ile podniosa. Emocje jak na grzybobraniu.

Milczki
To moja grupa, bardzo sie z nia identyfikuje. Osoby przychodzace solo, nie rozmawiaja z nikim, nawet z trenerami. Tylko sie do siebie usmiechaja, bo glupio nie reagowac, jak sie kogos widzi po raz dziesiaty. I poca sie najbardziej, bo przyszli cwiczyc, a nie plotkowac.

"Profesjonalisci"  
Glownie chlopcy. Poznacie ich po shakerze w reku. A w srodku proteiny, witaminy, kurze bialka, wywary z kla tygrysa i Bog jeden wie co jeszcze. Zawsze zastanawiam sie czemu maja taka rzezbe, skoro bardzo latwo ich pomylic z "Papuzkami",tylko plotkuja.

Emeryci
Bardzo wdzieczna grupa. Patrze, taka babulenka wchodzi na maszyne, zastanawiam sie czy jej pomoc, a jak ta zacznie zasuwac… Matko Bosko, niech ktos powstrzyma te kobiete! Albo uzyje jej do produkcji pradu.

A tak to ogolnie fajnie jest. Gdyby nie to, ze niedawno dowiedzialam sie, ze szatnia jest zamknieta 00.00-4.00am i maszerowalam do domu w mokrym dresie, dzierzac recznik w dloni. Byla sobotnia noc  i nieco wyroznialam sie w tlumie pijanych imprezowiczow. "Are you serious?! It's saturday night!". Tylko sie usmiechnelam, soby laczace weekend z imprezowaniem nie zrozumieja.

Jesli ciekawi Was co u "moich" papuzek- Pana Prady i Krolewicza Pierolonego. Krolewicz znalazl sobie jakas blondyne, nie znam dziewczyny, ale tak sie z nia pokazuje, ze chyba narzeczona poszla w odstawke. Kto go tam wie. Pan Prada… pierwszy raz od miesiecy nie mam pojecia. Po prostu przestal nagle istniec. Mam wazniejsze rzeczy na glowie.


2 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...