Grudzien mnie zaskoczyl w tym roku. A to juz 15! Czas na podsumowania.
Ten rok byl niewatpliwie najbardziej tworczym rokiem w moim zyciu. Year of development, choc sie wcale nie zapowiadal. Rok byl tak urozmaicony, ze nawet w areszcie zdarzylam posiedziec, sprzedac udzialy starej firmy i zalozyc nowa, zupelnie inna. Zakochac sie i odkochac (2 razy!). Sprobowalam diety weganskiej i rozsmakowalam sie w niej bez pamieci. Zaprzyjaznilam sie ze znajoma, z ktora nawet sie nie lubilysmy, a znamy sie od liceum. Bylam na niezliczonej ilosci sztuk, eventow i premier kinowych. Zaczelam udzielac sie charytatywnie i zupelnie zmienilam podejscie do konsumpcji. Moge powiedziec, ze w tym roku zamknelam pewien etap i zaczelam nowy, lepszy. Jestem coraz blizej osoby, ktora zawsze chcialam byc. I chyba w zyciu o to chodzi- byc najlepsza wersja siebie. Chyba, ze mozesz byc zolwiem Dziamdziusiem. Wtedy zostan zowiem Dziamdziusiem.
I tak, nie zrobilam wiekszosci rzeczy, ktore planowalam na ten rok, bo rzeczywistosc wszystko pieknie weryfikuje i klaruje. Nie znaczy to jednak, ze nie jestem usatysfakcjonowana. Wrecz uwazam, ze zrobilam duzo wazniejsze rzeczy niz planowalam. Dlatego plany dlugoterminowe warto robic w brudnopisie.
W tym roku nauczylam sie, ze zarowno nad miloscia jak i przyjaznia nalezy pracowac. Media wmawiaja nam, ze kocha sie "nie za cos, a mimo wszystko". I ja rowniez w to wierzylam i bylam bardzo nieszczesliwa w tych dwoch aspektach zycia. W koncu zauwazylam, ze to nie jest tak, ze ktos bedzie nas kochal bezwarunkowo. Nie dlatego, ze by nie chcial. Po prostu w naturze wystepuje tylko jeden rodzaj milosci bezwarunkowej- milosc matki do dziecka. Koniec, kropka. Nad miloscia w zwiazku, czy nad przyjaznia (ktora moim zdaniem jest rowniez pewnym rodzajem milosci) trzeba pracowac, jesli sie chce by relacja trwala. Tylko, jesli to prawdziwa milosc, przyjazn, nie czujemy, ze "pracujemy" (tak jak z pasja). Chcemy kupic ukochanej osobie niespodziewany prezent, chcemy zaprosic kolezanke na kawe, chcemy poswiecac im duzo czasu. Tak naprawde nasz czas, wsparcie, usmiech, pozytywna energia, sa duzo wiecej warte niz prezenty (ale ktoz nie lubi dostawac prezentow?).
Dowiedzialam sie rowniez, ze weganizm wysokoweglowodanowy to najlepsza dieta dla mnie. Faktycznie, bedac na weganizmie wysokoweglowodanowym czulam sie wysmienicie. Znakomicie robi na figure, skore, wlosy, no i przede wszystkim "na glowe". Uwazam, ze to najlepsza dieta dla osob, ktore mialy badz maja zaburzenia odzywiania, a chca zgubc pare kilo bez nawrotow choroby. Swietnie radzi sobie rowniez z brakiem energii, napadami laknienia, niedoborami, a nawet wieloma chorobami, ktorych nie laczymy z odzywianiem. Jeszcze rok temu smialam sie z ludzi, ktorzy zjadaja 20 bananow dziennie i nie jedza nic pochodzenia zwierzecego, bo wydawalo mi sie, ze balans jest odpowiedzia na wszystko. Mylilam sie. Z dnia na dzien postanowilam "to bedzie moj weganski tydzien". Mialo byc to niesamowite wyzwanie. Nie bylo praktycznie wcale, wrecz preciwnie. Wiedzialam, ze musze dbac, aby jedzenie dostarczalo mi jak najwiecej elementow, wiec jadlam naprawde duzo owocow, warzyw, dodawalam do posilkow spiruline, trawe pszeniczna, ziarna, kielki, nieco orzechow (pamietajmy, ze to dieta wysokoweglowodanowa, wiec tluszcze ograniczalam). Pierwsze 3 dni byly dosc makabryczne, bo pierwsze co wyszlo mi kilka krostek, zoladek dostal swira, a ja mialam ochote na… bulke z maslem i serem (takie polaczenie jem moze kilka razy w roku). Pozniej juz bylo tylko lepiej. Po tygodniu przestalam miec ochote na czekolade, fastfoody, mieso, produkty mleczne. W koncu czulam satysfakcje po posilku. W zwiazku z tym, ze jestem bulimiczka (moglabym napisac "bylam", ale z tym jest jak z alkoholizmem, juz do konca zycia bede miala problem), czesto czulam po jedzeniu glod. Nie moglam zaspokoic apetytu i ciagle bylam "glodna", bo gdybym sobie pozwolila, jadlabym ciagle.
Przyzwyczailam sie do tego niedosytu, ale czasem sobie wyobrazalam, ze wykupie pol Laduree i znowu zrobie sobie bulimiczny festiwal jedzenia. Po tygodniu weganizmu wysokoweglowodanowego te mysli zniknely. Pierwszy raz od lat nie myslalam o jedzeniu w chory sposob. Pierwszy raz od lat przestalam planowac napady jedzenia (ktorych ostatecznie nie robilam, bo przeciez jestem "zdrowa" i dorosla). Bylam wolna. To dla mnie najwieksza zaleta. Dodatkowo powolutku trace zbedne kilogramy bez glodzenia sie i przetrenowywania na silowni, co do tej pory bylo niemozliwe. Jesli moja siostra bedzie sie chciala odchudzac, polece jej wlasnie te diete. Chudnie sie powolutku, ale pieknieje sie, wraca dobry nastroj i ma sie wiecej energii niz zwykle. Od siebie dodam, ze ma sie w sobie wiecej milosci do swiata. Postanowilam sobe, ze jesli bede miala ochote na cos "niedozwolonego", to sobie pozwole. I tak pozwolilam sobie na truskawki od Godivy maczane w mlecznej czekoladzie. Nie czulam sie po nich zadowolona. Pamietajcie, ze weganie moga jesc czekolade gorzka. Pozwolilam sobie rowniez kilkakrotnie na owoce morza, bo bylam zapraszana do wspanialych restauracji i zal mi bylo jesc salatke. Postanowilam, ze bede jadla owoce morza, bo czuje sie po nich jeszcze lepiej. Nie czesciej niz raz, dwa w tygodniu i w najprostszej postaci, bez masla. Ostatnio nie przygotowalam sobie posilku i poszlam do Snog na lunch (jogurty mrozone z roznymi dodatkami). Tam zaszalalam (mozecie zobaczyc na Instagramie). Tak mnie po tym deserze bolal brzuch, ze na dlugo popamietam. Rozpisalam sie na ten temat, ale na to, jak ta dieta dziala, nie wystarczy nawet 1000 slow.
Chcialabym jeszcze na szybko odniesc sie do Waszych komentarzy pod poprzednim wpisem. Otoz, prowadzenie wlasnej dzialalnosci uzaleznia. Kazdy maly sukces dziala jak narkotyk, dlatego we mnie nie ma jakiegos wielkiego zaparcia, to uzaleznienie. Najlepszy rodzaj narkotyku. Te uczucie, gdy twoje plany, rysowane, wypisywane, krazace po glowie, nabieraja ksztaltow, zaczynaja istniec. Nie ma rzeczy na swiecie, ktora by na mnie tak dzialala. Wyobrazcie sobie cos lepszego od wspanialego deseru, od tanca, od wyrzutu endorfin po treningu, cos lepszego nawet od orgazmu. Tak sie czuje, kiedy udaje mi sie najmniejsza rzecz zwiazana z biznesem. Ostatnio mialysmy problemy ze strona internetowa, bo koles, ktory nam ja robi nie do konca zrozumial o co nam chodzi. Proponowal nam tansze wyjscia. Ja sie rozesmialam (kolezanka rozplakala), pokazalam mu plany.
- To nie bedzie firma sprzedajaca chinskie ubranka po promocyjnych cenach. To ma byc swiatowa marka zbierajaca w sobie najbardziej utalentowanych mlodych ludzi jakich nosi swiat. Jesli twierdzisz, ze nie podolasz, znajdziemy kogos innego. Moze bardziej utalentowanego.
- Podolam, ale wy sobie chyba nie zdajecie ile to kosztuje. Mozecie to zrobic duzo taniej…
- Ile?
Powiedzial cene, a wtedy juz obie z kolezanka sie rozesmialysmy. Myslalysmy, ze zazyczy sobie ceny 5 razy (!) wyzszej niz powiedzial. Bylysmy gotowe zaplacic 5 razy wiecej (ale oczywiscie mu tego nie powiedzialysmy), oby wszystko bylo tak jak sobie wymarzylysmy, zaplanowalysmy i sprawdzilysmy, ze to a nie zadne "tansze" bedzie dzialalo. Nie mozemy oszczedzac na materialach, na reklamie, na jakosci, jesli chcemy byc na swiatowym poziomie. Wielu przedsiebiorcow na takiej pozornej oszczednosci traci. Juz sie umowilysmy, ze dopoki nie ustabilizujemy firmy, ja wciaz bede robila w architekturze, ona nie rzuci pracy, bo calosc zyskow bedzie szla na reklame i rozwoj. Chlopak od strony sie wzruszyl, bo do tej pory wszyscy chcieli ciac koszty, nie mogl sie wykazac. Uznal, ze to bedzie "gwiazda" jego portfolio. Uzgodnilysmy z kolezanka, ze dostanie ladnego tipa, jesli rzeczywiscie sie postara. I dla takich momentow warto zakladac wlasny biznes. Nie kazdy jest do tego stworzony, ale jesli ktos lubi emocje zwiazane z ryzykiem, dreszczyk emocji, dlaczego by nie sprobowac?
Jesli zapytacie mnie skad brac na to energie, co robic jak sie nic nie chce… trzeba pozostawac w ruchu. Kazdego dnia wynajdywac sobie zajecia, jesli nie macie nic nowego zaplanowane, nawet jesli jestescie zmeczeni. Proponuje posprzatanie szaf i posegregowanie ubran na te, ktore bedziecie nosic i te, ktore warto oddac. Mi to zajelo tydzien. 11 workow ubran do oddania. Oddalam je na charity. Warto regularnie sprawdzac, co sie dzieje w waszej okolicy, jakies wydarzenia, mlodzi zdolni, te sprawy. Wiecie na ilu eventach bylam w tym roku? Nie jestem w stanie policzyc. 80% z nich byla zupelnie do kitu, ale kazde z tych wydarzen czegos mnie nauczylo. Ostatnio na pokazie mody sie zalamalam, ze ktos zainwestowal swoj czas w taka beznadzieje.
- Na gorszych eventach sie bywalo- stwierdzila kolezanka i miala racje.
Dodatkowo, warto sie angazowac charytatywnie. To daje cale morze satysfakcji i energii. Podam przyklad co ja wymyslilam. Moi dziadkowie mieszkaja w malym miescie, gdzie jest tylko jedno kino. Podobno burmistrz je ostatnio odnowil, ale nic sie nie zmienilo- graja jeden film na sezon, ludzie nie przychodza, bo za drogo, no i ile mozna jeden film ogladac. Wymyslilam, ze moze warto sprowadzic do tego kina filmy typu "Kogel Mogel", "Potop", "Rocky", takie wiecie, klasyki i sprzedawac bilety za polowe ceny. W Londynie to przeszlo i w Prince Charles Cinema, zawsze sa tlumy. Ulozylam ankiete i jak polece do PL na swieta, pojade do dziadkow i popytam ludzi na ulicy co mysla i umowie sie na rozmowe z ludzmi odpowiedzialnymi za kino. Mozliwe, ze sie uda, a mozliwe ze sie nie uda. Czy to wazne? Wazne ze mi o cos szlo, ze sprobowalam. Bede wiedziala, czy bylo warto. Was rowniez zachecam do bycia aktywnym i swiadomym czlowiekiem. Szukania okazji, gdzie mozna sie wykazac albo czegos nowego nauczyc. Na pewno nie pozalujecie.
Kochana, na początku po zastosowaniu diety mogłaś źle się czuć albo mogły wyskakiwać Ci wypryski, ponieważ organizm był w szoku i odbywała się detoksykacja. A to że teraz Ci niedobrze po jogurcie z dodatkami to świadczy tylko o tym jak dobrze nowe jedzonko wpłynęło na Twój przewód pokarmowy. Odrzuca to co niedobre i niezdrowe, przez co czujesz się źle. Cieszę się, bo widzę, że zamiłowanie do zdrowego stylu życia rośnie i jest coraz bardziej popularne.
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze zdrowe odzywianie bylo by jeszcze popularniejsze, gdyby kazdy sprobowal chociaz przez tydzien zdrowej diety nie zeby schudnac, a zeby zobaczyc jak sie bedzie czuc. Samopoczucie wygrywa ze wszystkimi fastfoodami i czekoladkami :)
Usuń