Ostatni tydzien minal studentom architektury na wysluchiwaniu krytyki. Kazdego miesiaca profesorowie zamieniaja sie w klientow i mamy im sprzedac to, co zrobilismy przez 30 dni. Nazywamy to "Dniem Krytyki".
Ja mialam termin na wtorek, wiec poszlam na pierwszy ogien i bardzo sie z tego powodu ciesze, bo nie wiedzialam czego moge sie spodziewac. Wiec spodziewalam sie wszystkiego najlepszego. Tak tez bylo, opchnelam pani profesor dom z niebieskimi szybami, a ona sie smiala, ze az sama nie moze uwierzyc, ze naprawde go pozada. A profesor porownal moje szkice do szkicow rosyjskiego architekta (ktorego nazwiska nie zapamietalam). Cala w piorka obroslam. Pozniej musialam jeszcze uzasadnic dlaczego przedstawilam moj projekt w ten a nie inny sposob, a profesorowie udawali, ze nie maja pojecia o architekturze. Prosze Panstwa, macie do czynienia z profesjonalistka, na co dzien mam kontakt z ludzmi, ktorzy wpadaja w panike przy maszynie do biletow, nic nie jest mnie w stanie zaskoczyc. I tak po wszystkim zadowolona wyszlam z sali i zapomnialam o wydarzeniu w 15 minut.
2 dni pozniej na lunchu uslyszalam: "placz", "pociela sie", "zalamal sie". Wciagam makaron z sosem pomidorowym i serem nie do konca wiedzac co przezywaja moi znajomi. Wytarlam usta serwetka.
- Ale o czym wy mowicie?
- O Critics Day.
Okazalo sie, ze sporo ludzi bedzie mialo traume do konca studiow. Przemyslalam sytuacje. Wiekszosc osob, ktore sie zalamaly, zawalily wiecej nocy ode mnie, siedzialy w studio kilka godzin dluzej i robily wszystko przed czasem. Po prostu nie umialy obronic swojej pracy. Ja weszlam do sali jak zwyciezca z mysla, ze ci profesorowie to moi przyjaciele, ze wszyscy jestesmy dorosli.
- Jestem bardzo samokrytyczna, dobrze wiedzialam co mi wytkna profesorowie- powiedziala moja kolezanka, bardzo niezadowolona ze swojej oceny.
Ja od samego poczatku bylam nastawiona, ze wszystko co zrobilam jest idealne. Profesor pokazal mi slaba strone mojej pracy- analytical drawings- a ja mu powiedzialam, ze taki byl zamysl, by pokazac wlasnie te elementy. Posmialismy sie, porozmawialismy jak dorosli ludzie.
Zaciekawilo mnie to zjawisko. Pomyslalam, ze przy popoludniowym papierosie zapytam profesora o co w tym wszystkim chodzi.
- Richard, jak to jest mozliwe, ze tyle osob wyszlo z placzem? Dlaczego mowicie studentom, ze sa do kitu, chociaz wiecie, ze pracowali caly miesiac?
- Tatarko, jest was 150 uczniow na roku. W ciagu 3 lat ma was zostac maksymalnie 50. Nie mozemy wypuscic na rynek pracy 150 architektow. Kazde niedociagniecie musi byc przez nas wyolbrzymiane, bedziemy wam dawac kilka dni na zrobienie duzych projektow, bedziemy wymagac 110%, zeby wylonic najlepszych. Ci, ktorzy plakali, jesli sie szybko nie pozbieraja, nie dadza sobie rady jako architekci. Architekt musi miec tylek ze stali.
Uzupelniam niedobory cukru |
Kolega "maluje sie" na impreze halloween- to tylko farbki i silikon! |
A tak szykuje sie ja ;) |
Tak szykuje sie stacja Paddington |
cieszę się, że poszło Ci dobrze :)
OdpowiedzUsuńa reszta? cóż, życie.
gdyby profesorowie ich wypuścili teraz, dali uzyskać dyplom po tych kilku latach studiów, to załamałby ich pierwszy niezadowolony klient. a oni teraz albo się ogarną i nauczą odbierać taką krytykę, albo zmienią studia.
Dokladnie, klienci potrafia dac popalic.
Usuń