sobota, 2 listopada 2013

Dzien krytyki a wiara w siebie


Ostatni tydzien minal studentom architektury na wysluchiwaniu krytyki. Kazdego miesiaca profesorowie zamieniaja sie w klientow i mamy im sprzedac to, co zrobilismy przez 30 dni. Nazywamy to "Dniem Krytyki".
Ja mialam termin na wtorek, wiec poszlam na pierwszy ogien i bardzo sie z tego powodu ciesze, bo nie wiedzialam czego moge sie spodziewac. Wiec spodziewalam sie wszystkiego najlepszego. Tak tez bylo, opchnelam pani profesor dom z niebieskimi szybami, a ona sie smiala, ze az sama nie moze uwierzyc, ze naprawde go pozada. A profesor porownal moje szkice do szkicow rosyjskiego architekta (ktorego nazwiska nie zapamietalam). Cala w piorka obroslam. Pozniej musialam jeszcze uzasadnic dlaczego przedstawilam moj projekt w ten a nie inny sposob, a profesorowie udawali, ze nie maja pojecia o architekturze. Prosze Panstwa, macie do czynienia z profesjonalistka, na co dzien mam kontakt z ludzmi, ktorzy wpadaja w panike przy maszynie do biletow, nic nie jest mnie w stanie zaskoczyc. I tak po wszystkim zadowolona wyszlam z sali i zapomnialam o wydarzeniu w 15 minut.
2 dni pozniej na lunchu uslyszalam: "placz", "pociela sie", "zalamal sie". Wciagam makaron z sosem pomidorowym i serem nie do konca wiedzac co przezywaja moi znajomi. Wytarlam usta serwetka.
- Ale o czym wy mowicie?
- O Critics Day.

Okazalo sie, ze sporo ludzi bedzie mialo traume do konca studiow. Przemyslalam sytuacje. Wiekszosc osob, ktore sie zalamaly, zawalily wiecej nocy ode mnie, siedzialy w studio kilka godzin dluzej i  robily wszystko przed czasem. Po prostu nie umialy obronic swojej pracy. Ja weszlam do sali jak zwyciezca z mysla, ze ci profesorowie to moi przyjaciele, ze wszyscy jestesmy dorosli.
- Jestem bardzo samokrytyczna, dobrze wiedzialam co mi wytkna profesorowie- powiedziala moja kolezanka, bardzo niezadowolona ze swojej oceny.
Ja od samego poczatku bylam nastawiona, ze wszystko co zrobilam jest idealne. Profesor pokazal mi slaba strone mojej pracy- analytical drawings- a ja mu powiedzialam, ze taki byl zamysl, by pokazac wlasnie te elementy. Posmialismy sie, porozmawialismy jak dorosli ludzie.
Jedna dziewczyna pociela sie po tym, gdy dowiedziala sie, ze jej praca jest do kitu. A ona przeciez tak ciezko pracowala. Po pierwsze- tak wlasnie sie konczy, gdy wpusci sie gowniarzy do swiata doroslych. Jedno niepowodzenie, swiat sie wali i nie potrafia tego dzwignac. Dorosla osoba przyjmuje krytyke z godnoscia i potrafi przyznac racje, jesli rzeczywiscie odwalila maniane albo broni swoich racji. Nie pozwala sie oczerniac i wmawiac sobie, ze 30 dni pracy poszlo na marne.

Zaciekawilo mnie to zjawisko. Pomyslalam, ze przy popoludniowym papierosie zapytam profesora o co w tym wszystkim chodzi.
- Richard, jak to jest mozliwe, ze tyle osob wyszlo z placzem? Dlaczego mowicie studentom, ze sa do kitu, chociaz wiecie, ze pracowali caly miesiac?
- Tatarko, jest was 150 uczniow na roku. W ciagu 3 lat ma was zostac maksymalnie 50. Nie mozemy wypuscic na rynek pracy 150 architektow. Kazde niedociagniecie musi byc przez nas wyolbrzymiane, bedziemy wam dawac kilka dni na zrobienie duzych projektow, bedziemy wymagac 110%, zeby wylonic najlepszych. Ci, ktorzy plakali, jesli sie szybko nie pozbieraja, nie dadza sobie rady jako architekci. Architekt musi miec tylek ze stali.

Uzupelniam niedobory cukru


Ostatnie zdanie powiedzial szeptem. Ma racje. Nie wszyscy zostaniemy architektami, tak sie po prostu nie da. Z jednej strony przykro mi z powodu osob, ktore stracily wiare w swoje umiejestnosci (a wierzcie mi, ze gdybym ja miala takie skille jak niektorzy z nich, studia nie bylyby mi do niczego potrzebe). Z drugiej strony dziekuje niebiosom za moje niezachwiane poczucie wlasnej wartosci i umiejetnosc wykorzystania pewnosci siebie. Poki wierze w siebie, wszystko co robie jest dobre, bo umiem bronic swojego zdania. Zrozumialam, ze nie musze pracowac dlugo- musze pracowac madrze. Chociaz, czasem wciaz lubie sobie nocke zawalic, bo w ciagu dnia zajmowalam sie ogladaniem nowych trendow w designie. Troszke nawet cieszy mnie swiadomosc, ze wiekszosc studentow chce pracowac dla kogos, w korpo. Bo tak jest latwiej, bo nie kazdy ma dusze przywodcy. I przeraza mnie mysl, ze gdzies na swiecie sa mali azjaci, dla ktorych nie ma rzeczy niemozliwych. Tylko skosnoocy tak mnie przerazaja. To sa maszyny nie ludzie.
Kolega "maluje sie" na impreze halloween- to tylko farbki i silikon!
A tak szykuje sie ja ;)
Tak szykuje sie stacja Paddington


2 komentarze:

  1. cieszę się, że poszło Ci dobrze :)
    a reszta? cóż, życie.
    gdyby profesorowie ich wypuścili teraz, dali uzyskać dyplom po tych kilku latach studiów, to załamałby ich pierwszy niezadowolony klient. a oni teraz albo się ogarną i nauczą odbierać taką krytykę, albo zmienią studia.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...