"Projektowanie" z Krolewiczem Pierolonym przeciagnelo sie do poznego popoludnia dnia nastepnego. Oczywiscie nie poszlismy na zajecia.
9.00 rano. Dzwonia budziki.
- Krolewicz, wstawaj, poswiec sie dla dobra sprawy, idz na zajecia, potem mi wszystko opowiesz.
- Nigdzie nie idziemy. Caly dzien bedziemy spac, jesc i pieprzyc.
Propozycja nie do odrzucenia. Dwa razy nie musial powtarzac. A w zwiazku z tym, ze oboje jestesmy dzieci szczescia zajecia naszej grupy… odwolano. Ogolnie umowilismy sie, ze wszystko zostaje miedzy nami, zadnych plotek, zadnych glupich akcji na uczelni. Jeszcze tego by mi brakowalo, zeby wszyscy wiedzieli. Nie, zeby bylo sie czego wstydzic, tylko w momencie, kiedy ludzie zaczna sie interesowac, ja znaczne sie stresowac i skonczy sie "projektowanie".
Dzis na uczelni.
Oczywiscie sie spoznilam, bo musialam zjesc sniadanie, a przeciez spieszyc sie nie bede, to mi zle na trawienie robi. Wpadlam do studio i prosto na Krolewicza. On sie patrzy na mnie, ja sie patrze na niego, ludzie patrza na nas i wuj. Cisza. Odwrocilam sie na piecie i z przesadnym entuzjazmem przywitalam kolezanke, ktora wlasnie wrocila z wakacji. Zaskoczona byla niesamowicie, bo przez ostatnie 4 miesiace zamienilam z nia moze 3 zdania.
Pozniej mielismy projekty do klejenia, wiec wszyscy zebralismy nasze manatki i zaszylismy sie w zaleznosci od upodoban- w wesolych grupach lub cichych katach. Moze juz wspominalam, moze nie, ale mimo tego, ze lubie wychodzic do ludzi, najlepiej czuje sie sama ze soba. Zwlaszcza, gdy pracuje. Ostatnio ciagle przebywam wsrod olbrzymiej ilosci osob i jestem tym zmeczona. Najchetniej wzielabym dzien wolnego, wylaczyla wszystkie urzadzenia brzeczaco- komunikacyjne i ladowala baterie sprzatajac mieszkanie, czytajac, ogladajac filmy. Kiedys czytalam "Pachnidlo" i z obrzydzeniem przyznalam sie sama przed soba, ze czasem identyfikuje sie z Jeanem-Baptiste, ktory odczuwal przyjemnosc, gdy zabunkrowal sie w norze i mogl spokojnie pobyc sam. Znajomi z innej grupy wolali mnie do siebie, ale wolalam dzis pozostac antysocial. Jak Jean- Baptiste. Znalazlam idealne miejsce- laweczka wcisnieta za "wesola grupa" muzulmanek. Nie rozmawiam z nimi, wiec mnie nie beda zagadywac, nie interesuje mnie o czym mowia, wiec nie bede podsluchiwac. Uradowana z chwili spokoju, wybralam album "Myslovitz", otworzylam Snickersa, odkrecilam Super Glue… i juz wtedy wiedzialam, ze moja radosc byla przedwczesna. Poczulam, ze ktos za mna stoi, ale postanowilam to olac. Nikt nie zburzy mojego swietego spokoju. Tylko ja, Snickers, Rojek i plyta pilsniowa MDF (ktorej nie powinnam kleic Super Glue). Przez "Blue Velvet" przedarly sie slowa z zewnatrz "Oh, I don't care". No i juz, kurwa, wiedzialam kto nade mna sterczy. Odwrocilam sie i oczom moim ukazal sie widok komiczny- Krolewicz tlumaczy, jak bardzo go ten model nie obchodzi (a ja wiem, ze go obchodzi, bo w koncu razem, ekhm, projektowalismy), a muzulmanki w chustach na glowach prawie sikaja pod siebie.
- Moglbys reklamowac sie kilka krokow dalej, ja tu mam swoj "cichy kacik".
- Dlaczego mnie tak traktujesz? Wczoraj…
- Shhhh! Czlowieku! Zamknij buzie!
Muzulmanki, gumowe ucho, przestaly rozmawiac o swoich sprawach, tylko sluchaly, azeby zadne slowko im nie ucieklo.
- Wczoraj bylo wczoraj… a dzis nawet mi "czesc" nie powiedziales.
- Chcialas, zeby bylo tak, jak zwykle. Nigdy ci nie mowie "czesc".
- A to czemu?- zastanowilam sie i doszlam do wniosku, ze to prawda.
- Bo mi nie odpowiadasz.
- Nie odpowiadam, bo cie nie lubie.
Rozesmial sie, ugryzl mnie w szyje, powiedzial "bye" i sobie poszedl. Muzulmanki sie poruszyly i zaczely szczebiotac po ichniemu. No pieknie. Atak ploteczkowy czas- start!
ciągnie was do siebie chyba :)
OdpowiedzUsuńZ mojej strony, czuje jakas tam miete przez rumianek, ale sadze, ze bedzie jak z "Chuckiem Bassem"- za mocne charaktery, zeby byc razem.
OdpowiedzUsuń