Zazwyczaj nie robie postanowien noworocznych. To znaczy, costam sobie postanawiam, ale juz okolo 4 stycznia o wszystkim zapominam. W tym roku pomyslalam, ze to ma sens, ale na moich zasadach.
Zazwyczaj planowalam:
- Chodzic na silownie
W tym roku...
- Ruszac sie wiecej, co jest duzo bardziej sensowne. Z chodzeniem na silownie jest tak, ze chodzi sie regularnie pierwszy miesiac, a pozniej ma sie grype, nie pojdzie sie kilka razy i juz potem ciezko wrocic. Co wymyslilam? Moja uczelnia ma 5 pieter i 2 windy. Przestalam jezdzic winda. Juz po 3 dniach zauwazylam, ze moje lydki sa bardziej napiete. Dodatkowo, droge powrotna z uczelni do domu pokonuje pieszo, to jakies 3 km, ale z pieknymi widokami. Nie dluzy mi sie, bo dzwonie do rodziny i znajomych, z ktorymi nigdy nie mam czasu porozmawiac albo slucham muzyki/ audiobookow. Czasem kupuje sobie cos na droge- loda albo makaroniki. Niedawno odkrylysmy z kolezanka swietny park niedaleko naszego mieszkania. A w tym parku mnostwo cudownosci- silownia publiczna (taka na zewnatrz, mozna przyjsc kiedy sie chce), plac zabaw, malpi gaj, "kolejka gorska". Swietnie sie wybawilysmy.
- Odniesc sukces
Zamienilam na…
- Zalatwiac wszystko od reki. Od zawsze mam problem z przekladaniem spraw na swiete nigdy. Czasem zalatwienie sprawy trwa 5 minut, a ja i tak zajme sie nia za miesiac. Albo dwa. W styczniu tak sie spielam, ze zalatwilam wiecej niz w calym poprzednim roku. Czuje satysfakcje i jestem duzo silniejsza. Mam swiadomosc, ze nie ma czegos takiego jak "nie da sie". Jak sie chce, to sie da.
- Byc bardziej social
W tym roku…
- Odroznic przyjaciol od "przyjaciol". Ostatnie lata nauczyly mnie, ze sa ludzie, ktorzy beda ze mna niewazne jaka decyzje podejme, w jakiej czesci globu zamieszkam, jak wielkim pracoholikiem jestem. Po prostu mamy kontakt mimo wszystko. I chce pielegnowac te przyjaznie, bo sa tego warte. "You are my person". Natomiast osoby, ktore ostatnio zaczely sie pojawiac w moim zyciu, w momencie, kiedy troche sie odsunelam, bo mi firma zaczela upadac, przestaly mnie zapraszac na wspolne spotkania. A jak sie spotkamy przypadkowo, to rzucaja mi sie na szyje i daja buziaczki. Slabe to jest bardzo. W ogole jest mi lzej, gdy przestalam sie zmuszac do bycia bardziej socjalna niz jestem. Trzeba zyc w zgodzie ze soba. Troche mi przykro, ze osoby, z ktorymi ostro imprezowalam na poczatku roku uniwersyteckiego przestaly mnie brac pod uwage, bo trzymalam sie tez z innymi ludzmi z roku oraz zajmowalam moim zyciem, a nie tylko imprezami. Z drugiej strony, czy potrzebuje takich osob w moim otoczeniu?
-Byc idealna
Zmienilam na…
- "To my heart I must be true". Chce sie czuc w porzadku wobec siebie. To znaczy nie moc sobie zarzucic, ze czegos robilam za duzo lub za malo. Chce patrzec w lustro i widziec siebie, a nie cos, co chca widziec inni. I nie mowie tu o wygladzie. Nie pozwole zabic w sobie dzieciecego entuzjazmu, radosci z byle czego. Raz bylam u takiej prawdziwej spowiedzi. Z 6 lat temu. U ksiedza z powolaniem, a i ja czula sie gotowa na wyrzucenie z siebie calego brudu. Ksiadz powiedzial "Bog kocha cie taka, jaka jestes". To zdanie zupelnie mnie zmienilo. Pomyslalam- rzeczywiscie tak jest. Kazdego dnia odczuwam boza milosc na wlasnej skorze, zawsze mialam wiecej szczescia niz rozumu. Od tamtego czasu Bog jest dla mnie na pierwszym miejscu i to jemu chce sie podobac. Nie jest latwo byc dobrym czlowiekiem w dzisiejszych czasach. Przykladowa sytuacja: wybaczylam mojej kuzynce wielka krzywde, ktorza mi wyrzadzila kilka lat temu i powiedzialam jej, ze jestem gotowa sprobowac odbudowac nasza przyjazn. Ona i inni ludzie uznali to za slabosc. O, Tatarka stracila ikre. A ja uwazam, ze wrecz przeciwnie- pokazalam jak silna jestem, ze mimo wszystko potrafie przebaczyc i dalej probowac. Bo Jezus by tak zrobil.
- Przestac jesc slodycze i slonycze
Zmienilam na…
- Bede myslec o tym, co jem. Jestem juz duza, wiem, ze batonik nie zapewni mi energii na caly dzien, a mimo to zdarza mi sie zjesc kawal tortu zamiast obiadu. Pomyslalam, ze lepiej bedzie, jesli po prostu bede jadla wiecej zdrowych rzeczy, ktore mi smakuja. Nie jest mi latwo, bo nie jestem najlepsza w gotowaniu, ale sie staram.
10 mniamusnych jedzonek
1. Musaka (moussaka) po libansku. Pierwszy raz jadlam ja w restauracji, w ktorej kiedys pracowalam i to byla milosc od pierwszej lyzki. Przepis jest tak prosty, ze nawet mnie sie udaje. Skladniki: baklazan (albo dwa), pomidory (najlepiej z puszki, zeby nie bylo roboty z obieraniem), puszka cieciorki, czosnek, sol, pieprz ziolowy, pietruszka, oliwa z oliwek. Baklazany pokroic w plastry i zarumienc w piekarniku, a czosnek na patelni. Pozniej wszystko do jednego gara i niech pobulboni z 15 minut. Proporcje zaleza od Was, jesli lubicie na ostro, dodajcie troche chili. Musaka jest pyszna na goraco i na zimno (z lodowki), a najprzyjemniej je sie ja chlebkiem pita. Tak wiecie, lapa sie zagarnia.
2. Edamame- mloda soja. Wyglada jak nasz groszek i smakuje podobnie. W Londynie kupuje ja w Wasabi (sushi fastfood) albo w Waitrose. Sprzedawana jest w kubeczkach z odrobina soli morskiej. Bardzo smaczne i pozywne. Jestem za tym, by zaczeli ja sprzedawac w kinie.
3. Kimchi. O kimchi wspominalam juz nie raz, ale przypomne. To nic innego jak kiszonka z dodatkiem chili. Mozna kisic wszystko- kapuste, ogorki, rzepe. Osobiscie nigdy nic nie kisilam, ale czesto zamawiam ten przysmak w koreanskich restauracjach jako przystawke. Sprobujcie kiedys.
4. Quinoa- komosa ryzowa. Moja babcia kiedys zbierala komose nad rzeka i gotowala. Bylo pyszne. W sklepie natknelam sie na komose, ktora wyglada jak kasza. Z ciekawosci kupilam, ugotowalam i przezylam rozczarowanie. Ma posmak "kumosy" robionej przez babcie, ale to nie to samo. Jakkolwiek po dodaniu szpinaku wyglada i smakuje calkiem pysznosciowo.
5. Hummus. Nie znam osoby, ktora po sprobowaniu tej pasty z ciecierzycy powiedzialaby "ble". W Londynie kupuje go w sklepie, w Polsce robie sama (wszystkie produkty sa latwe do znalezienia nawet w normalnych sklepach). Hummus jest swietnym dipem do warzyw (lub nachosow, patyczkow chlebowych, chleba pita).
6. Marynowane Papryczki Jalapeno. Nie lubie ostrego jedzenia, ale marynowane jalapeno sa wyjatkiem. Czasem mozna spotkac bardzo ostre, czasem lagodniejsze i ja wole te lagodniejsze. W smaku przypominaja mi Laysy produkowane lata temu (byla reklama pieklo/niebo). Moze nie jest to superfood, ale zamiast krakersow sprawdza sie swietnie.
7. JUJU kakao. Juju, bo to takie magiczne kakao (trzeba sobie wmowic, to dziala). Zeby bylo zdrowe trzeba je zrobic w domu, a nie kupowac w kawiarni goraca czekolade. Coraz czesciej robia goraca czekolade z proszku, nie dodajac nawet normalnego mleka. Najlepiej kupic zwykle kakao (np DecoMorreno albo mozna sie pokusic o poszukiwanie organicznego kakao) i zrobic tak, jak jest napisane na opakowaniu. Tylko z cukrem nie przesadzac. Druga opcja to rozpuscic w mleku (najlepiej tlustym, bo te odchudzane do niczego sie nie nadaja) kilka kostek czekolady 80-90%. Taki napoj bardzo mi pomogl, gdy uczylam sie do matury kilka lat temu. Jedno zastrzezenie- goraca czekolada powinna byc mala przyjemnoscia, zeby byla zdrowa, wiec pijemy ja w malutkich filizankach, a nie wielkim kubku.
Bon appetit!
Mmm dobre jedzenie. Bardzo dobry pomyśl z tymi postanowieniami. Najpierw trzeba patrzeć jakie ma sie możliwości :) ja staram się i coraz rzadziej popełniam takie błędy, jednak są sytuacje, w których mi się to zdarza ;)
OdpowiedzUsuńBledy nalezy popelniac ;)
Usuń