niedziela, 25 maja 2014

Jak znalezc prace?



Nie wiem czemu wczesniej nie poruszalam tego tematu.
Pierwsza praca… powialo groza, co?


Nie ulega watpliwosci, ze jakos trzeba zarabiac. Dawno wyroslismy z handlu wymiennego, cash trzeba  skads brac. Sa szczesciarze, ktorych rodziny juz wczesniej zadbaly, by dzieci, wnukowie, prawnukowie, kilka pokolen do przodu nie musialy sie martwic finansami. Jak na przyklad bracia Brant, zwani Ksiazetami Nowego Jorku. Piekni chlopcy swoja droga. Wiadomo, ze bedzie im nieco latwiej rozwijac pasje.

Nie kazdy rodzi sie Serena Marron (prawodpodobnie pierwowzor Sereny z "Gossip Girl") i nie kazdy mial okazje byc w 1%. Zdarzylo sie, trudno, w nastepnym carnis bede roztropniej wybierac rodzicow… zartuje oczywiscie, nie zamienilabym moich na zadnych Rockeffelerow.

Ok, wiec jak sobie radzic, gdy w wieku 20 lat zostajemy rzuceni na gleboka wode? 
Chcemy kupowac ubrania od projektantow, a rodzice mowia "Chcesz? Zarob". Chcemy powygrzewac sie na tropikalnej wyspie, a na koncie £100 plus rachunki do oplacenia. Totalne pieklo. Pierwsza mysl: "Ide do pracy". Rzeczywistosc czesto zwala z nog nawet najwiekszych smialkow. Najpierw walczymy z bezrobociem. Wysylamy setki CV, oddzwaniaja nieliczni, a intervew robi kolejny przesiew. "Jak do cholery mam zdobyc wymagane doswiadczenie, skoro wszedzie potrzebuja doswiadczenia?!". Wchodzimy w etap zalamania i dzwonimy do rodzicow, by przelali kilka stowek, bo nie mamy jak zaplacic za mieszkanie. Ale, ale nie ze mna takie numery, przeciez nie mozna sie tak szybko poddawac. Kolejne CV rozeslane. Iiiii… Jest! Dostalam prace! Wspaniale! To ten najgorszy moment zwany "kopem w dupem". Szef okazuje sie byc chamem z kompleksem Boga, a "miliony", ktore miales zarabiac to £7/h. Wystarczy na zakupy w "Primanim". Dodatkowo wspolpracownik czepia sie, ze wyszedles do toalety, a powinienes byc na stanowisku. Matko Bosko.


Pracowalam kiedys w takim miejscu, ale zwolnilam sie po 3 miesiacach. Zaraz szybko znalazlam inna prace, na lepszych warunkach i jakos sie to potoczylo. Nie ukrywam, ze nie nadaje sie do pracy na etacie. Nie lubie wstawac rano, stac w porannych korkach albo tluc sie metrem (szczegolnie latem tlumy ludzi powoduja u mnie mdlosci). Nie dla mnie praca 9.00-17.00, pon-pt. Znudzilabym sie po… 3 miesiacach maksymalnie. Dlatego tez od prawie 3-ech lat pracuje na wlasny rachunek. Z drobnymi przerwami. Latwo nie bylo. Ilez to razy bylam w dolku finansowym, to ja jedna wiem. Szczegolnie poczatek tego roku dal mi po tylku. Na szczescie po burzy zawsze wychodzi slonce. Moje wzloty i upadki finansowe sa spowodowane tym, ze wciaz sie ucze jak funkcjonowac w swiecie bezwzglednego biznesu, nie na wszystkim sie znam, czasem za bardzo ryzykuje, czasem za bardzo sie boje. Na tym polega nauka.

!!!

Wspominam o pracy wlasnie dzisiaj, bo chce sie nieco przebranzowic (od jakiegos czasu o tym wspominalam, ale dopiero teraz wiem co robic). Architektura, zawsze bedzie czescia mnie i wciaz bede robila projekty. Chce jednak zaczac biznes, w ktorym w koncu przestana mi wytykac mlody wiek, braki w edukacji (wciaz nie mam dyplomu, ale ciezko studiuje, zeby go miec i pomachac nim niedowiarkom), czy w doswiadczeniu (bo mam dopiero 23 lata i co ja moge wiedziec). No, moze i maja racje, ale ja mam prawo wytrzec sobie ich racja nos. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam teraz troche kaski do zainwestowania, wiec zainwestuje w nowy biznes. Jesli powinie mi sie noga, to trudno. Wciaz jestem dosc mloda, by pozwolic sobie na takie ryzyko. Z rodzicami pierwszymi podzielilam sie radosna nowina.
- Probuj- dostalam blogoslawienstwo.
- Sprobuje.

Mam kilka ksiazek do przeczytania, kilka spraw do sprawdzenia, kilka osob do przepytania. Nie znam sie za bardzo na temacie (na razie Wam nie powiem, o czym mysle), ale kazdy kiedys jakos zaczynal. Wlasciwie sprawa wydaje mi sie bardziej realna niz wszystko inne co do tej pory robilam.

Ale czemu o tym wszystkim mowie? Bo ludzie w moim wieku maja tendencje do marudzenia, ze nie ma pracy. Moze i nie ma, nie wiem. Sama tworze sobie stanowisko pracy, ktore mnie satysfakcjonuje. Wkurza, jak bardzo mnie wkurza ciagle marudzenie na Tuska, na emigrantow, imigrantow, los i Matke Boska. Seriously? Czytalam kilka artykulow "co zdawac na maturze, zeby miec prace", "co studiowac, zeby miec prace". Seriously?! To jest taki zloty srodek, po ktorym kazda niedorajda dostanie prace? Pierwsze slysze. Nie wiem dlaczego niektorzy sadza, ze ktos MUSI im cos dac. Panstwo MUSI im zapewnic prace. Teraz szczegolnie wesolo bylo, w zwiazku z wyborami na swiecie. Osobiscie mam to gdzies. Nie powinnam, bo powazni ludzie ida na glosowanie, bo kazdy glos sie liczy, nawet pusta kartke powinno sie wrzucic. Ja nie mam czasu ani glowy do takich glupot, ja tu walcze o szczescie moje i moich wnukow. Czy bedzie rzadzil Donald, czy Myszka Miki, co to za roznica? I tak sie przyssie do koryta i ciezko mi osadzac taka osobe, bo kto by sie nie przyssal, niech pierwszy rzuci kamien. Ja bym tylko poprosila (w mojej trudnej sytuacji :D ) o zniesienie wiz dla Polakow do Ameryki… a jak nie, to zmienie obywatelstwo, no trudno, jak nie drzwiami to oknem.

Apeluje wiec do mlodych bezrobotnych- nie narzekajcie, wezcie zycie w swoje rece. Nie jestescie tu za kare, tylko by spelnic misje. Wiadomo, ze ktos musi pracowac w urzedzie, ktos musi pracowac w piekarni, na policji, ale musi byc to czlowiek, ktory ma do tego predyspozycje i chec. Sa osoby, jak ja, ktore wykonczylyby sie psychicznie pracujac w korporacji na nizszym stanowisku. Jesli czujecie, ze chcecie od zycia wiecej, ze Wasze wewnetrzne "ja" az sie rwie do lepszego zycia, musicie zakasac rekawy. Stworzyc sobie prace. Nawet nie dla pieniedzy, bo one same przyjda, ale dla satysfakcji.

Szczegolnie zla sie robie czytajac takie artykuly:


Oczywiscie, moj facet nie moze zarabiac mniej ode mnie, bo bym go nie szanowala, a i on by mial przez to kompleksy. Ale na pewno nie jest tak, ze szukam faceta, ktory by mnie utrzymywal. Wam rowniez nie radze, bo kobieta powinna byc niezalezna, by stworzyc zdrowy zwiazek. Pozniej, gdy pojawia sie dzieci, trzeba sprawe jakos dograc, bo jednak dzieci potrzebuja matki w domu, a nie bizneswoman, ktora widuja raz w tygodniu. O takie sprawy bede sie martwila pozniej. Na razie nie mam do tego glowy.    


2 komentarze:

  1. Te dylematy niestety (albo stety) niedługo mnie spotkają. Myślę bardzo podobnie jak ty. Wszyscy czekają aż coś im z nieba spadnie, a w życiu tak łatwo nie ma. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Ja to mówią "jak umiesz liczyć, to licz na siebie" :) Ja właśnie wychodzę z takiego założenia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie dylematy to nie dylematy, tylko wyzwania ;). Z bardzo dobrego zalozenia wychodzisz, wiec bez problemu sobie poradzisz :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...