Witajcie,
Moj zegar jest po egzaminach tak rozpieprzony, ze jest 6.00 rano, moge spokojnie pospac do 11.00, ale oczy same sie otwieraja. Nie lubie sie do niczego zmuszac, wiec zrobilam sobie sniadanie do lozka i planuje kolejny dzien. Mam ochote nadrobic zaleglosci w kulturze i sztuce, bo jak na razie nadrobilam zaleglosci tylko w uzupelnianiu promili we krwi. W sobote tak sie rzucilismy ze znajomymi z roku na tequile, jakbysmy w zyciu na oczy alkoholu nie widzieli. A potem byl gin&tonic dla smaku, aj, szkoda gadac. Do tej pory kuleje na prawa noge i mam obtarty lokiec, sama nie wiem czemu.
Dlatego NIE popieram abstynencji w jakiejkolwiek dziedzinie. Rowniez w rzucaniu slodyczy. "Juz nigdy nie bede jadla slodyczy", "Przez miesiac nie jem slodyczy". No, ludzie kochani, batonik czekoladowy z dnia na dzien stal sie wrogiem nr 1, a osoby, ktorym sie udalo przez tydzien nie tknac tortu czekoladowego, bohaterami na miare Heraklesa. Obzeranie sie slodyczami nie jest rozsadne, ale w zbilansowanej diecie znajdzie sie miejsce na troche grzesznego cukru. Zwlaszcza, ze odstawienie, polaczone z bolem po odstawieniu prowadzi do rzucenia sie na slodycze dnia 31. Dlaczego musimy popadac w skrajnosci? Zaluje, ze 8 lat temu nikt mnie nie uswiadomil, ze platki typu fitness, chrupki chlebek i chude mleko nie maja zwiazku ze zdrowa dieta. A na nich opierala sie moja dieta przez cale liceum. I na Tigerach, co dawalo mieszanke wybuchowa. Ostatnio myslalam o wegetarianizmie, a moze nawet o weganizmie, bo mieso w UK jest bardzo kiepskiej jakosci. Trzeba isc do rzeznika z prawdziwego zdarzenia i pozniej samemu obrobic i ugotowac taki kawalek miesa, jak dla mnie to gra nie warta swieczki. I tak myslalam, myslalam, troche szkoda bylo mi odstawiac owoce morza i kaczke, bo lubie bardzo, az porozmawialam z kolezanka.
- Wiesz Tatarka, nie ma co sie obrazac na mieso. Mozna ograniczyc, ale odstawianie na zawsze, do konca zycia? Czy cos na tym swiecie w ogole tak dlugo trwa?
Kolezanka ma racje. Balans to slowo klucz.
Jesli chodzi o slodycze i mieso (szczegolnie czerwone), to jest taki jeden lifehack. Jesli czujecie, ze chce wam sie czegos slodkiego albo wlasnie macie zew krwi i najchetniej opedzlowalibyscie krowe z kopytami, to znaczy, ze nie dostarczyliscie organizmowi jakiegos elementu. W moim przypadku bylo to cos zawarte w orzechach. Podczas egzaminow kupowalam rozne rodzaje orzeszkow i nasion na lepsze myslenie i okazalo sie, ze w ogole nie mam apetytu na mieso ani nic slodkiego. Dieta wegetarianska/weganska jest bardzo smaczna i sadze, ze warto raz na jakis czas zrobic sobie jarski tydzien, zeby poznac nowe smaki. Bardzo popieram wegetarianizm i weganizm, poniewaz DOROSLI i ODPOWIEDZIALNI ludzie, ktorzy wiedza, jak uzupelniac ewentualne niedobory czerpia z tej diety wiele korzysci. Podkreslilam dorosli i odpowiedzilni, bo pamietam jak wygladal wegetarianizm za czasow mojego liceum. Dziewczyny nie jadly miesa, za to opychaly sie slodyczami (organizm czesto na brak miesa reaguje apetytem na slodycze), a deficyty bialka "uzupelnialy" parowkami sojowymi.
Zachecam do abstynencji w dwoch kierunkach- papierosy i narkotyki. Mimo ze nigdy nie bylam palaczem, ktory wypala paczke dziennie, studia powoli aczkolwiek skutecznie wprowadzaly mnie w nalog. Zrobilam sobie przerwe na miesiac przed Swietami, tylko po to by zobaczyc, czy jestem uzalezniona. Oczywiscie, bylam. Nie lubie nalogow, gardze ludzmi z nalogami, bo uzaleznienie jest objawem slabosci. Z dnia na dzien przestalam palic. Pozniej przyszedl stresujacy czas na uczelni, w pracy, ja stwierdzilam, ze znowu moge sobie pozwolic na papieroska. Jak to z abstynencja bywa, zaczelam palic dwa razy tyle co przed przerwa. Do tego stopnia, ze zaczelam sie bardzo zle czuc. Nawet podczas spokojnego spaceru lapalam zadyszke. Mimo calej wiedzy i jako-takiej inteligencji nie polaczylam tego z papierosami. Poszlam do lekarza i okazalo sie, ze moje cisnienie jest zaskakujaco niskie. Lekarz zapytal sie czy pije duzo kawy lub pale papierosy. "Both" odpowiedzialam.
Jak moj kolega. Nie wytrzymywal napiecia na architekturze i wpadl w alkoholizm. Okazalo sie, ze alkoholicy maja problemy ze snem. Oczywiscie, rowniez nie polaczyl zagladania do butelki z bezsennoscia i wybral sie do lekarza po tabletki nasenne. Lekarz sie go pyta:
- Czy pije pan alkohol?
- Czasami.
- Ile jednostek w tygodniu?
- No… codziennie.
Dostalismy taka sama porade- prowadzic higieniczny styl zycia, rzucic uzywki, a wszystko wroci do normy. Wrocilo.
W ogole, dawno temu obiecalam wstawic moje portfolio arch. Moze w koncu zabiore sie do wstawiania moich prac na Behance, teraz mam troche czasu luzniejszego.
Plan na najblizysz czas to:
- Zrobic 2 projekty (to to z 2 miesiace roboty z poprawkami, takze zabieram sie jak pies do jeza), ale gra jest warta swieczki.
- Sprzedac conajmniej 70% mojej szafy. Wiecie, ze chodze w 4 ubraniach na krzyz, a z szaf mi sie wysypuje?
- Poleciec do PL. Bilety juz zabookowalam, ale malo to razy bylo, ze bilety zamowione, a wszystko inne bylo wazniejsze niz lot do domu.
- Zaczac bloga o naturalnym sposobie zycia w nowoczesnym swiecie.
I inne male sprawy.
Ok, dopilam zielona herbate, czas na poranny jogging i eksplorowanie Londynu. "Explore" to slowo tego weekendu. Jak wspaniale jest… eksplorowac.
Ja też za bardzo nie rozumiem ludzi z nałogami. Mój tata pali papierosy odkąd pamiętam i ja już nie popełniłam w swoim życiu tego błędu. Nawet nie spróbowałam :) Też kiedyś robiłam tak, że powiedziałam sobie, że nie tknę nigdy w życiu słodyczy. Wiadomo jak się skończyło ;) Teraz od czasu do czasu zjem coś "niedozwolonego" bez wyrzutów sumienia :)
OdpowiedzUsuńPapierosow lepiej nie probowac, bo to jednak zgubny nalog. U mnie w rodzinie nikt nie palil (oprocz dziadkow, zmarlych na raka pluc, a jakze), a ja jak glupia sie rzucilam na fajki. Cale szczescie w pore sie opamietalam. Ze slodyczami tez tak kiedys mialam, ale zrozumialam, ze wszystko jest dla ludzi :)
OdpowiedzUsuń