Lubie czytac na lotnisku.
Zaszyc sie w jakiejsc kawiarni ze szklanka Gin & Tonic i czekac w spokoju az wywolaja moj lot. Nie rozumiem ludzi, ktorzy mimo tego, ze maja wykupione miejsce w samolocie, nerwowo kreca sie przy bramkach. Nie zawsze latam liniami z wykupionymi miejscami i wtedy jestem swiadkiem chaosu. Jak bylo na poczatku… no wlasnie- swiat sie zrodzil z chaosu, a zakonczy sie jedna wielka kolejka i "Pan tu nie stal". Jestem tego pewna.
Rowniez na lotnisku zorientowalam sie jak bardzo brakuje mi Pana Prady, gdy w sklepie bezclowym skropilam karteczke jego perfumami. Ochhh… te uczucie w dole brzucha. Mialam ochote zakrecic kilka piruetow na posadzce, ale obawiam sie, ze nie spotkalabym sie ze zrozumieniem. "I'm young, I'm in love, I'm happy!".
Zakupilam dwie ksiazki i uwazam, ze byl to swietny wybor. "Lekcje Madame Chic" Jennifer L. Scott i "Bogaty ojciec, biedny ojciec" Robert Kiyosaki. Najpierw myslalam, ze nie naucza mnie niczego nowego. Zreszta, od kiedy jestem dziewczyna czytajaca poradniki?! Obydwie przeczytalam do polowy w trakcie podrozy i jestem zachwycona. Madame Chic dala mi do zrozumienia, ze niedostatecznie szanuje sama siebie (co? ja?). Zdarza mi sie i to zbyt czesto spac we frotowym szlafroku. Po prostu biore prysznic, zawijam sie w szlafrok i tak klade sie do lozka. A gdy wiem, ze ktos bedzie ze mna spac zakladam najlepsza pizame albo bielizne. O czym to swiadczy? Ze ktos jest dla mnie wazniejszy niz ja sama. Tak sie obruszylam, ze mimo to, ze mam w szafie kilka ladnych pizam, popedzilam do sklepu po piekna, wyszywana koszulke nocna. Z rozpedu kupilam rowniez letni szlafrok, kapcie i turban kapielowy do wlosow. Zlapalam sie rowniez na tym, ze jem w biegu nie celebrujac posilku. Uwielbiam restauracje, kawiarnie i spedzam w nich mnostwo czasu, ale zdarza mi sie chwycic cos "na droge". Bardzo to nieladnie wyglada. I jest niezdrowe. Wczoraj mialam ochote na pizze, ale nie zeby sie opchac, tylko tak, posmakowac. W Pizza Hut sprzedaja trojkaciki pizzy, wiec kupilam jeden. Nie jestem fanka Pizza Hut, ale ich pizza sprzedawana na male szuki jest wybitna. Dowiedzialam sie, ze sekretem jest to, ze pieka ja dluzej niz ta, podawana w restauracji, czy kupowana na wynos. Normalnie bym poszla dalej, rzujac ser jak krowa trawe. Nie tym razem. Poszukalam laweczki i powoli zjadlam moj kawalek. Alez to przyjemne! Sama ksiazka jest nieco infantylna, troche w stylu bloga Kasi Tusk, ale bardzo dobrze sie czyta.
"Bogaty ojciec, biedny ojciec" to ksiazka o biznesie. W sposob przystepny podpowiada nam jak postepowac z pieniedzmi. Najbardziej podobal mi sie fragment o pasywach i aktywach. Np wiekszosc ludzi uwaza, ze dom to ich najlepsza inwestycja, gdy tak naprawde dom to pozeracz pieniedzy. Ostatnio mialam rozmowe z kolezanka o tym, ze jakas niezbyt zamozna kolezanka kupuje sobie dom.
- Patrz Tatarka, jak ludzie mysla przyszlosciowo, swietna inwestycja.
Prawdopodobnie wczesniej bym kolezance przytaknela, dzis wiem, ze dom nie jest inwestycja, nie robisz na nim pieniedzy, za to musisz go oplacac, odnawiac. Kupno domu jest inwestycja, gdy kupujesz go pod wynajem. Polecam ksiazke, jest naprawde dobra, w prosty sposob tlumaczy rzeczy o ktorych nie wiedzialam.
Na temat biznesu. W koncu spotkalam sie z Jo, moim wspolnikiem. W zwiazku z tym, ze moim zdaniem praca, ktora nie przynosi przyjemnosci, to zwykle niewolnictwo, umowilismy sie na rozmowe w bardzo milej restauracji. Spracowalismy sie… tak, ze po kilku drinkach przypomnialo mi sie, ze moj kolega, ktory rowniez trudni sie ciezka sztuka architektury, podzielil sie ze mna pomyslem. Zupelnie o tym zapomnialam! Pomysl dotyczyl miejsc dla palacych w restauracjach, pubach, klubach, kawiarniach, ktore bylyby odgrodzone od reszty, ale wygladaly jak czesc restauracji, tyle ze z lepsza wentylacja. Pomysl wydawal mi sie nieoplacalny, bo teraz wszyscy rzucaja, no i w sumie co to za problem wyjsc na buszka na zewnatrz. I tu sie okazalo, ze wciaz musze sie wiele nauczyc. Powiedzialam o pomysle Jo, jemu az sie oczy zaswiecily. Nastepnego dnia obdzwonil kilka instytucji, czy bylyby tym zainteresowane i… nie bylyby. Bo inna firma juz im to robi. Kto? Kto?! Ano firma mojego kolegi, ktoremu powiedzialam, ze pomysl jest nieoplacalny i ja w niego nie wchodze. Zadzwonilam do kolegi dopytac sie, jak to w ogole wyglada, czy to dziala.
- Czy naprawde chcialabys wiedziec ile na tym zarobilem, a ty nie zarobisz?
Ochhhhh…. jakie to irytujace. Wciaz musze sie tyle dowiedziec. Tyle nauczyc. Przeuczylam sie tyle lat i nikt nigdy mnie nie uczyl o pieniadzach, inwestycjach. Moi rodzice uwazaja, ze jedynie konczac dobre studia, dostajac dobre oceny moge byc kims. Prawda jest taka, ze szkoly szkola na dobrych pracownikow, a ja juz na starcie jestem pracodawca. Juz w momencie, gdy opuszczalam lono matki "szlam" z reka, jak general. To po prostu nie dla mnie. Ten kolega, co capnal pomysl, opuscil szkole w wieku lat 16. Dzis ma lat 30+ i architekture robi dla zabawy, a powazne pieniadze robi na inwestycjach. Oczywiscie, nie jest architektem, ale architekci pracuja dla niego.
Jak zyc? Ktoredy isc? Cholera jasna, teraz sie tak wszystko poprzestawialo, ze nie ma jasnych odpowiedzi. Ide dzis z kolezanka do kina na "Grace of Monaco", moze ona cos mi podpowie. Przyznam, ze sie troche zagubilam. Nie wiem, czy moje studiowanie ma wiekszy sens, skoro mam juz plan, do ktorego studia nie sa mi potrzebne. Z drugiej strony fajnie miec "kolo zapasowe", jesli cos sie rozleci zawsze moglabym sie zatrudnic jako architekt… To z braku seksu takie glupty przychodza do glowy. Przepraszam Panstwa, ale musze sie polaczyc z St Tropez. Pan Prada wraz z bratem i kumplami odpoczywaja wlasnie na francuskich plazach, przez co mi troche nieswojo. Zazdroszcze mu troche, ze jeszcze nie ma na glowie swojej firmy, ze rodzice mu funduja wszystko o czym zamarzy, ze cale wakacje spedzi na podrozach, imprezach i odpoczynku. Oczywiscie, ze mnie zapraszal, bym spedzila z nim chociaz tydzien, moze uda mi sie wyrwac. Sama nie mam co narzekac, ale lubie sie porownywac z tymi, ktorym jest lepiej ode mnie, zebym wiedziala do czego daze. A daze do tego, zeby w koncu spedzic cale wakacje podrozujac, spac w luksusowych hotelach, korzystac z wyrafinowanych rozrywek, a firma zarzadzac przez Internet. W ogole w tej ksiazce o ojcach jest tekst, ze to nie czlowiek powinien pracowac dla pieniedzy, tylko pieniadze dla niego. Czyli to, co juz dawno mowilam "nie musze wszystkiego wiedziec, musze znac ludzi, ktorzy wszystko wiedza". To takie trudne. Chce sie wszystkiego dowiedziec!
P.S. Moja siostra, Niunius, chce numer do brata Pana Prady (sa w tym samym wieku). "Wiesz Tatarka, ja wam nie wyjdzie, to ja chetnie". Spadaj! A kysz, a kysz! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz