poniedziałek, 2 czerwca 2014

Korzystam z tego, co daje mi zycie


All about Tatarka in 7 words

 Weekend w Warszawie potrafi wykonczyc nawet najwytrawniejszego milosnika zycia. Jestem wykonczona, ale jesli tego wszystkiego nie zapisze teraz, to wszystko zapomne i przepadnie w czelusciach mojej glowy na zawsze.


W piatek zaliczylam trzy imprezy i wciaz nie wiem jak tego dokonalam. Wiedzialam, ze to bedzie goraca noc, wiec oprocz kopertowki zapakowalam wieksza torbe z dodatkowa sukienka, butami na zmiane i przyborami do makijazu. Dobrze zrobilam, wszystko sie przydalo. Najpierw wybralam sie jako osoba towarzyszaca na bankiet pewnej znanej, wloskiej firmy designerskiej. Wybawilam sie wysmienicie. Ludzie wyluzowani, usmiechnieci, wymienilam kilka kontaktow. Co jak co, ale nie ma nic przyjemniejszego, jak pieknie wygladac, saczyc szampana i w tym samym momencie mnozyc pieniadze. Chyba kazdy sie ze mna zgodzi. Zrobilam tak dobre wrazenie, ze kumpel, ktory mnie zaprosil na ten event, zaprosil mnie rowniez nastepnego ranka na sniadanie, zeby omowic pare spraw. Ale, ale… jeszcze cala noc przed nami, do sniadania daleko. Okolo 22 opuscilam bankiet, by spotkac sie z kolezanka i jej znajomymi w shot-barze na Starym Miescie. Szybka zmiana stroju w taksowce i voila! Mozna sie bawic dalej. Towarzystwo juz dobrze skorzystalo z shotow serwowanych przez bar, wiec w ciagu 15 minut stalam sie "swoja". Okazalo sie, ze nie taki wilk banan straszny ja go maluja. Pozniej sie wyszlo, ze mam wielu wspolnych znajomych z tymi ludzmi (nawet w Londynie!), takze wlasciwie bylam jak u siebie. No, ale napisala dawna znajoma z liceum, ze slyszala, ze jestem w Ojczyznie i, ze ona bawi sie na Nowym Swiecie. Popytalam ludzi, kto zmienia lokal i cala grupa wybralismy sie na krotki spacer do mojej dawnej kolezanki. Och, ilez bylo piskow i radosci, ze sie w koncu widzimy (szczerze mowiac ani mnie to grzeje ani ziebi, nie gadalysmy od 3 lat, mozemy nie gadac kolejne 10, ale w tamtym momencie bylam najszczesliwsza na swiecie). Znowu shot-shot-shot, az ta kolezanka z liceum zmiekla i wyznala, ze spotyka sie z moim exem (2, czy 3 lata z nim chodzilam). Chyba nie myslicie, ze wczesniej o tym nie wiedzialam? Nie potrzebuje "Gossip Girl" by trzymac reke na pulsie i w Londynie i w Warszawie.


- Wiesz Tatarka, on cie pozdrawia i bardzo mu przykro, ze go nie zawiadomilas, ze wpadasz do stolicy. Wiesz, my sie teraz tak swietnie dogadujemy. Caly czas kawka-papierosek-papierosek-winko. A wiesz, moze po niego zadzwonie?

Probuje odwzorowac ten dialog jak najdokladniej, ale musicie jeszcze wiedziec, ze z ta kolezanka nigdy nie mialam najlepszego kontaktu. Akceptowalam ja, bo trzymalysmy sie razem grupa, a moj ex wrecz jej nie znosil, bo… jest po prostu glupiutka. Tak w slodki sposob. Co sie stalo, ze oni ze soba kreca? Nie mam pojecia. Tak stoimy, saczymy drinki, a ona nawija o tym eksie, jakby mnie to w jakis sposob obchodzilo. W tamtym czasie Pan Prada wysylal mi zdjecia na Snapchacie z imprezy w Belgii, wiec wierzcie mi, ze mialam przyjemniejsze sprawy na glowie. W koncu zrozumialam o co chodzi. Chciala sie ze mna spotkac, zeby mi popsuc humor, popisac sie, bo wlasciwie miala powody, by chciec mi cos udowadniac.

I guess she didn't

- Zaraz, zaraz, zaraz, sluchaj, mam wspaniale zycie, otaczaja mnie super ludzie, nie potrzebuje tego shitu w moim zyciu. Wasze gorzkie zale, to wasze gorzkie zale, topcie sie we wlasnej zolci, ja ide cos zjesc.

Mocno nie zbieralam ludzi, z tymi, ktorzy byli blisko poszlismy na wegetarianskie burgery i pozniej wyszlismy z Nowego Swiata"po angielsku". Posileni odzyskalismy sily i reszte nocy przetanczylam (juz w plaskich butach). Spojrzalam na telefon i okazalo sie, ze kolega, z ktorym bylam na bankiecie probuje sie do mnie dodzwonic od dobrej godziny. Dalam sie namowic na spacer po Warszawie o wschodzie slonca, a gdy juz otworzyli kawiarenki, zjedlismy sniadanie skladajace sie z duzej ilosci jajek, pieczywa i swiezo wyciskanego soku.


Mama przewidziala, ze po takiej nocy bede potrzebowala regeneracji, wiec wczesniej umowila nas na popoludnie do spa. Oj, wierzcie mi, tego potrzebowaly moje zbolale nogi i struty organizm. Bylo bosko! Wieczor za to byl father- daughter time. Tato wyjal swoja kolekcje cygar, nalal nam ginu z tonikiem i tak "pykalismy" sobie cygarko i saczylismy drinki na tarasie przez dobre kilka godzin. To byl idealny po-imprezowy dzien. Dzis podarowalam mojej siostrze- Niuniusiowi. Typowy siostrzany dzien- od rana szalenstwo zakupow (wiekszosc rzeczy dublowalysmy, mamy identyczny gust), kawki, ciasteczka, plotki. Wybralysmy sie do Muzeum Narodowego, bo nie widzialam go od… 5 lat? Skonczylysmy w sushi. Mialysmy jeszcze isc do kina, ale… organizm mi wymiekl. Nagle zero energi, spik total. Nawet studenci architektury musza czasem spac.

Chcialam jeszcze w tym poscie napisac jakie zamiany mnie uderzyly po dosc dlugiej, jak na mnie nieobecnosci w PL (5 miesiecy). Czulam sie jak malpa w zoo, ale o tym juz w nastepnym wpisie, moglam sie tak nie rozpisywac. Jutro chce sobie wyluzowac, poczytac ksiazki, moze obejrzec w koncu jakis zalegly film. Znajac mnie znowu sobie wymysle jakas robote. Wlasnie, musze zadzwonic do firmy, dowiedziec sie, czy sie nie odzywaja, bo nic sie nie dzieje, czy sie boja, bo cos sie popieprzylo.

       

6 komentarzy:

  1. To widzę, że wyjazd do Polski udany :) Zazdroszcze tak dobrego kontaktu z rodzicami. ;) Jakaś dziwna ta Twoja była koleżanka. Już mogła wgl nie przychodzić, a nie jeszcze psuć humor. Ale słowa takich ludzi trzeba wpuścić jednym uchem, a drugim wypuścić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolezanka sama naciskala na te spotkanie, jak jeszcze bylam w Londynie. Nigdy nie zrozumiem takich ludzi. Zreszta, juz wypuscilam drugim uchem, to co mowila ;)

      Usuń
  2. Pan Prada był tuż obok mnie! ciekawe w jakim mieście balował :)

    koleżankę ciepłym moczem, tak jak zrobiłaś.

    uhu, ja już 11 miesięcy nie byłam w Polsce, a poczekam sobie jeszcze do końca sierpnia/początku września.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Prada jest z Luksemburga takze jak przez miedze ;) W Knokke sie bawil. Mnie nie bylo 5 miesiecy i przezylam szok kulturowy, ale o tym w nastepnym wpisie :D

      Usuń
  3. godzina drogi ode mnie :) jakbyś kiedyś przy okazji zawadziła o Belgię w ramach zacieśniania więzi z Panem Pradą, to zapraszam na coś mocniejszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, Yendza, mi w ogole do glowy nie wpadlo, ze mozecie byc "sasiadami". Patrz jaki ten swiat maly!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...