niedziela, 29 czerwca 2014

Tatarka na squacie





To co mialo miejsce wczoraj przechodzi ludzkie pojecie. Mein Gott.


Zacznijmy, tak jak powinno sie zaczynac- od jakiegostam poczatku. Pojechalam na wystawe organizowana przez Panne K i jej znajomych. Fajnie bylo, towarzystwo artystyczne. Ale tak artystyczne, ze nie wiesz czy to menel, czy taki ma styl. Jeden znajomy wzial ze soba psa mopsa o imieniu Capitan. Capitan mial zalozona muszke. Pocykalam kilka zdjec, wstawilam cos na Instagram, ale nie da sie, po prostu sie nie da sfotografowac wszystkiego.
W koncu schowalam telefon, bo ilez mozna sie bawic w fotografa. Zycie ucieka. Burleska swietna. To moj pierwszy raz na takim evencie. Te kobiety pewne swojego ciala, przepelnione seksem, sensualna muzyka. Chyba siedzialam z rozdziawiona buzia. Wokol wisialy obrazy znajomych Panny K. W koncu dotarlam do aktow na ktorych byla moja kolezanka. WOW. Prawdziwe wow. Oczywiscie, byly to zdjecia dla doroslych, nagie, ale tak naturalne i tak niewinne mimo nagosci, ze chetnie powiesilabym je sobie w domu.
Ulubiony widok od zawsze
Przyszlo mi poznac blizej znajomych Panny K. Mein Gott x2. Kolezanka zawsze byla otwarta na (jak tu powiedziec i nie obrazic) ludzi ROZNYCH. Potwierdzeniem moich slow moze byc to, ze jest teraz w nieformalnym zwiazku z bylym wokalista znanej grupy z lat 90 (ale nie napisze jakiej, moze z czasem samo wycieknie), ktory dzis jest DJ i prowadzi duzy biznes muzyczny. W tym samym czasie sypia z kolesiem, ktory mieszka na squacie. To znaczy kolezanka sypia, a nie Rockstar (tak go na razie nazwijmy). Kiedy mi powiedziala, ze koles z ktorym sypia mieszka na squacie myslalam, ze "squat" to tylko taka umowna nazwa jego mieszkania. Wiecie, mozna pieszczotliwie nazwac swoj dom "blekitnym domkiem" i takie tam… a moze tylko architekci tak robia? Pal szesc, wrocmy do Squatera. Mieszka w jakiejs komunie z innymi wygladajacymi na narkomanow osobnikami. Powaznie. Zajeli miejsce, w ktorym byl kiedys pub. Malo tego, ze squatuja, to jeszcze ubieraja sie tylko w to, co znajda. Tak samo mebluja miejsce zamieszkania. Balam sie zapytac co jedza.


- Gdzies ty tych ludzi znalazla?!- zapytalam wciaz majac nadzieje, ze to taki glupi zart, zaraz ktos wyjdzie na scene i krzyknie "mamy cie!". Nikt tego nie zrobil.
- Wiesz Tatarka, oni tylko tak wygladaja. Gardza pieniedzmi i stawiaja na rozwoj duchowy. To naprawde utalentowani i bardzo wrazliwi ludzie.

Nie moglam sie przebic przez wierzchnia skorupe. Ciekawe doswiadczenie, bo myslalam, ze wyglad nie jest dla mnie tak wazny. Ale kurde, Squater mial pomalowane paznokcie (!!!), dlugie, krecone czarno-czerwone wlosy i naszyjnik z kapsli. Dodatkowo mial ze soba kilka brokatowych lakierow i zaproponowal mi, ze moze mi pomalowac paznokcie. Gdy grzecznie odmowilam, lyknal Valium. Jakas dziewczyna uswiadamiala mnie, ze jej zniszczona do granic mozliwosci kurtka to oznaka jej wolnosci i buntu przeciwko czemustam.

- Ale przeciez to, co robicie jest nielegalne. Co na to policja?- probowalam wypytywac, zrozumiec
- My mamy swoje prawo, policja ma swoje prawo- ktos zbyl mnie krotka odpowiedzia.

Ogolnie ci ludzie nie bardzo chcieli ze mna rozmawiac, bo, jak powiedziala jedna z dziewczyn (ta od podartej kurtki), oni sie brzydza komercja, a ja powinnam miec na drugie imie komercja. Nawet sie nie obrazilam. Panna K ma rowniez innych znajomych, z ktorymi od razu zlapalam wspolny jezyk. Moze dlatego, ze oni rowniez kupuja ubrania w sklepach i placa podatki? Byl jakis punkt zaczepienia.



Wystawe uwazam za udana. Zaluje ze nie udalo mi sie porozmawiac ze squatersami tak jak kiedys ze striptizerkami, ale najwyrazniej blizej mi do tancerki na rurze niz do anarchistki. Ciekawy artykul by mogl z tego byc.

Po wystawie (a polnoc nas zastala w tej galerii) poszlismy cala grupa na spacer po Londynie. Bylo przyjemnie, ale w koncu squatowa czesc dostala cynk, ze gdzies (rowniez na jakims squacie) jest inna wystawa. Za to Panna K odebrala telefon od Rockstar, zeby przyjechala do niego TERAZ. To nic, ze noc wczesniej spedzila w objeciach Squatera… gorsze rzeczy sie robilo… W sumie nie, jeszcze na zadnej melinie nigdy nie wyladowalam. Juz slysze w glowie jej glos "Stop judging me!". Ok, juz przestaje. Tak jej zazdroscilam, ze noc wczesniej spedzila z facetem, no i teraz z Rockstarem. I gdzie tu sprawiedliwosc?! Zmarkotnialam, bo u mnie posucha, ze siano jak w westernach przelatuje. Pan Prada siedzi u siebie w kraju, mowil, ze przyleci, ale chyba z tego Wielkiego Ksiestwa przed Modlin leci… wnet, dzwoni moj telefon. Boze, ja wiedzialam, zes ty "nie rychliwy, ale sprawiedliwy", ale spelnianie zyczen w ciagu kilku minut? Dzwoni Prada, jak nic. Halo-halo, godzina prawie pierwsza w nocy, a on mi mowi, ze wlasnie wszedl do swojego mieszkania w Londynie. No ze wiecie, dzis przylecial wieczornym lotem. Takie rzeczy sie nie dzieja.

- Spotkajmy sie moze jutro na lunchu?- zaproponowal
- A moze dzis? Za 20 minut?- kulam zelazo poki gorace.

Kiedy los daje takie prezenty, nie czeka sie do jutra, tylko bierze od razu. I wszystko.


Byl zmeczony podroza, ale i tak wygladal duzo lepiej niz wiekszosc osob, ktore spotkalam tego wieczoru. Mial rowniez swiezy oddech i ladnie pachnial, co squatersom  sie nie przydarzylo. Pol nocy przespiewalam "Stars are blind" Paris Hilton. Nie pytajcie dlaczego znam te piosenke na pamiec. Prada wydawal sie byc rozbawiony. Jakkolwiek, nastepnego dnia, czyli dzis przy sniadaniu na jakims portalu plotkarskim wyczytalam, ze Paris wraca do spiewania. Ale wywoluje wilka z lasu ostatnio.

        

2 komentarze:

  1. Dobrze, że na tej wystawie byli też "normalni" ludzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, myslalam, ze jestem otwarta na wszelkie subkultury, ale czasem temat mnie przerasta :D

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...