wtorek, 1 lipca 2014

Rozmowy z moim wewnetrznym JA




Jest 4 rano, boli mnie glowa, bo dzis za dlugo pracowalam nad nowym projektem (i zmoklam przy okazji zalatwiajac sprawy), ale… przezylam katharsis. Zawsze to mam, gdy robie jakis nowy, energetyzujacy projekt. Powoli odchodze od architektury (ale bardzo powoli, bo wciaz mam zobowiazania) i znalazlam w sobie swieze, wczesniej nieodkryte poklady energii.



Od czasow egzaminow na uczelni bylam w kompletnym dolku energetycznym. Niby wstawalam, robilam swoje, mialam fajne przygody, spotykalam swietnych ludzi, bo raczej nie jestem osoba, ktora zostaje caly dzien w lozku ze wzgledu na zle samopoczucie. Mimo ze bardzo, bardzo mialam na to ochote. Czulam, ze zyje na pol gwizdka. Tak jest, gdy nie zyje sie w zgodzie ze swoim wewnetrznym JA, jakkolwiek filozoficznie by to nie brzmialo. A moje wewnetrzne JA ma robaki w pupie. Tylko by latalo z jednego miejsca do drugiego, najchetniej budzilo sie codziennie w innym kraju, najlepiej przy innym mezczyznie i caly czas ekscytacja. Ekscytacja jak w pierwszym dniu szkoly. Adrenalina i przyspieszone bicie serca.
Mowie do mojego wewnetrznego JA:
- Ty wez sie uspokuj, nie mam juz tyle sily, co 5 lat temu.
No to zaczelam miec stany depresyjne. Tak wlasnie wygladaja moje rozmowy ze mna.

Smieszna sprawa z Facebookiem Mr Goodlife. Panstwo Goodlife obserwuje "od zawsze" i ostatnio kliknelam na ich Fb. Patrze, a z moich facebookowych znajomych obserwuja ich TYLKO Pan Prada i Krolewicz Pierolony. Moi soulmates <3 

Tak sie wydaje, ze 23 lata to sam kwiat, ale rozmawialam ze znajomymi w moim wieku. Tez zauwazyli, ze organizm juz nie ten, co wtedy, gdy mielismy 16-17-18 lat. Pamietam gimnazjum/liceum. Potrafilam zrobic poranna gimnastyke, 9 godzin w szkole (jakies zajecia dodatkowe, czesto sportowe), po szkole 10 km biegu, nauka, jeszcze zdazylam upiec babeczki i spotkac sie z chlopakiem albo kolezankami. Jak sie spotkanie przeciagnelo, to nastepnego dnia po szkole przespalam sie godzinke-dwie i bylam jak nowa. A imprezy potrafily trwac 3 doby i jeszcze bylo malo. Oczywiscie, bywaly dni rekonwalescencji, ale nie tak czesto jak teraz.

Postanowilam cos z tym zrobic. Po pierwsze detox. Teraz jest modny ten detox sokowy, wiec go wyprobuje i zdam relacje tu i pewnie na Instagramie wstawie jakies fotki. Dwa, silownia. Zapisalam sie do takiej najblizej mojego mieszkania. Nie jest to taka silownia, do ktorej bylam zapisana przez moje pierwsze 2 lata w Londynie- full wypasna, ze tylko fotki strzelac (przeprowadzilam sie i mi do niej za daleko). Reszta to takie podstawy- duzo wody, bieganie, zdrowa dieta. Musze ograniczyc spozywanie alkoholu, bo ostatnio sobie pozwalam (zrobilam sobie rachunek sumienia i mnie olsnilo). Chce ograniczyc cukier, bo jednak gdy pracuje, czesto siegam po slodycze. Chcialabym tez klasc sie spac przed polnoca, bo ostatnio (wlasciwie przez wiekszosc doroslego zycia) 4-5 rano to u mnie norma.

Mysle, ze gdy to wszystko wprowadze w zycie, organizm sie rozkreci i bede mogla bardziej realizowac swoje potrzeby. I wewnetrzne JA przestanie lobuzowac. Mam wrazenie, ze jestem samolotem wypelnionym dzieciaczkami cierpiacymi na kolke, ktore krzycza wnieboglosy.

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...