Zawalilam kilka nocy zeby go zrobic i tak naprawde to byl bardziej jej projekt niz moj, bo sama mi sugerowala inne rozwiazania. Druga sprawa to to, ze w przeciwienstwie do reszty grupy ja prowadze wlasny biznes, pracuje i sama musze sobie wyprac gacie. To znaczy pralka, ale to ja wlasnymi rencami kupuje proszek i plyn. Nie mowie, ze jej ocena byla niesprawiedliwa, bo faktycznie powinnam bardziej rozwinac ten projekt, ale po prostu juz mi czasu nie starczylo (a juz nawet nie spalam). Bardzo mnie ta uwaga ubodla. Niezbyt dobrze radze sobie z krytyka w pierwszym momencie, ale nauczylam sie ja wykorzystywac do wlasnych celow. Przespalam sie i rano zdecydowalam- robie projekt od nowa, tak jak chcialam go zrobic na poczatku. Wykorzystam kilka rad nauczycielki, ale bedzie po mojemu albo po zadnemu. Dopiero w przyszla srode sie dowiem, czy jest ok, ale juz teraz wiem, ze dosc chodzenia na kompromisy. Oczywiscie, zdaje sobie sprawe, ze profesor ma wieksza wiedze i doswiadczenie niz ja, ale to jest moj styl, moj projekt, jesli klient go nie kupi to bedzie moj problem. Dlatego od teraz bede sie mniej sugerowac radami na temat moich projektow, bo radami na temat mojego zycia nie kieruje sie juz od dawna. To wazne, zeby w momentach krytyki pamietac, ze krytyk tez jest czlowiekiem i moze miec inny gust, inne podejscie do tematu i, ze gdyby ten profesor byl takim wybitnym architektem to znalabym jego prace. Buyaa. Ale na tematy techniczne bede sluchac, bo jeszcze sie nie naumialam calej architektury.
Druga sprawa to wczorajszy wieczor. Wchodze wieczorem na uczelnie popracowac, a tam Pan Prada pracuje w studio. Z tego co wiem, to on juz nie studiuje na mojej uczelni. Nie bylo nigdzie w poblizu Krolewicza Pierolonego, wiec nie wiem o co chodzi. Najpierw chcialam podejsc i zagadac, ale potem sobie przypomnialam o Francuzce i tym wszystkim dlaczego z nim nie rozmawiam. Wybralam komputer kilka metrow dalej i wzielam sie za prace. Minelo z 30 min a on nawet mi "czesc" nie powiedzial, a na pewno mnie zauwazyl, skoro ja z moim sokolim wzrokiem go dostrzeglam. Jego nieobecnosc zarejestrowalam ok 9, a sama posiedzialam do 11.30 w nocy. Wyszlam z uczelni i przechodzac przez ulice znowu go dostrzeglam. Teraz ewidetnie wybieral sie do klubu- wlosy ulozone, piekny plaszcz z futrzanym kolnierzem, zapach Cartier Declaration i kolega obok. Udawal, ze mnie nie widzi. Ale teraz to juz mam pewnosc. Takie "przypadki", ze wpadam na niego w dziwnych miejscach, o dziwnych porach utwierdzaja mnie w tym, ze Londyn jest za maly dla nas dwojga. Ta sytuacja tak mnie zabolala, ze przez dobra godzine nie moglam sobie z nia poradzic. I takie mnie dziwne mysli naszly, ze to przez to, ze sie ostatnio "zaniedbalam", powinnam czesciej chodzic na silownie, dawno nie kupilam sobie czegos ladnego, nie chodze do popularnych klubow, nie wstawiam wyzywajacych fotek na FB, nie mam torebki od projektanta, pewnie nie jestem dla niego atrakcyjna. Taki chlopak jak on na pewno woli sie pokazywac z dlugonoga blond Francuzka... No takie glupoty! Teraz jak o tym mysle to chce mi sie smiac, jak moglam tak plytko myslec, ale moje przygnebienie bylo realne. Po godzinie zmadrzalam i wkurzylam sie na siebie jak moglam sama w siebie zwatpic. Ze pomyslalam, ze nowa torebka i tym podobne bzdety moga mnie definiowac. Otrzasnelam sie i mu napisalam, ze jest cham i ze facet sie tak nie zachwuje i niech nawet nie udaje, ze mnie nie widzial. No to on do mnie oddzwonil, ze nawet nie potwierdzilam zaproszenia, ze sie nie odzywam i myslal, ze uwazam, ze "on nie jest z mojej ligii", bo teraz mam wlasna firme, a jego utrzymuja rodzice. Zaraz, zaraz... No i wszystko jasne- jakis czas temu otworzylam skrzynke pocztowa i znalazlam w niej bilety na jakas fajna impreze w znanym klubie. Impreza odbyla sie tydzien wczesniej, bo ja nie otwieram zbyt czesto skrzynki. Nie wiedzialam od kogo taki prezent, nikt sie nie przyznawal, a nie przyszlo mi do glowy, zeby zapytac o to Pana Prade, bo w koncu jakas Francuzka z nim wstawia zdjecia. A napisal mi smsa, zebym sprawdzila poczte, tylko ze czasem dostaje tyle wiadomosci, ze niektorych nie odczytuje i o nich zapominam. Dlatego nie warto przejmowac sie glupotami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz