piątek, 22 maja 2015

Czas wielkich zawirowan


Wszystko zaliczone juz na pierwszym roku. "Twoj nauczyciel tlumaczy ci twoj wlasny projekt"- moje ulubione :D
Same zawirowania. Kiedy ma sie wazne egzaminy, czy po prostu deadline, to skupia sie cala uwage na tym, zeby poszlo jak najlepiej. I wtedy pracuje najefektywniej (i zazwyczaj najefektowniej). Gorzej mi idzie gdy musze sama sobie ustalic termin koncowy. A kiedy juz sobie ustale, to okazuje sie, ze inni maja w nosie moj termin. 

Na przyklad produkcja drobiazgu, ktory mial mi pomoc rozwinac firme. W zwiazku z tym, ze nasza firma ma byc "cruelty free" postanowilysmy sprowadzac wszystko z fabryk, ktore mozemy skontolowac. Nie problem sprowadzic tanie materialy z Azji, gdzie ludzie pracuja za miseczke ryzu w dramatycznych warunkach. W tym wypadku postawilysmy na Polske, bo zawsze mozna podjechac osobiscie i odwiedzic rodzicow przy okazji. No i juz wiem, ze latwo nie bedzie. Kiedy wysylasz maila do jakiejkolwiek fabryki, firmy w UK w ciagu 3 dni dostaniesz przemila odpowiedz, czy to zgadzajaca sie na wspolprace, czy nie. Napisalam piekne maile do 4 fabryk polskich, dolaczylam projekt nad ktorym spedzilam kilka ladnych godzin, zeby bylo jak nalezy i zeby wygladalo bardzo profesjonalnie. I cisza. Moja biznespartner ma za zadanie zadzwonic do tych fabryk i zapytac sie, czy maile doszly. Ona dzwoni, bo mnie chuj strzela, kiedy dobrze wiem, ze maile doszly, a nawet z czystej przyzwoitosci nie odpisali nawet slowa. Problemy juz na etapie, gdzie tych problemow byc nie powinno. Dzieki Bogu moja biznespartner jest zodiakalnym lwem i ze spokojem i cierpliwoscia podchodzi do takich rzeczy (tylko duzo ja trzeba chwalic ;)). Ja, jako zodiakalny baran , musze miec wszystko tu i teraz i duzo. Ma to swoje plusy. Ale przynajmniej dowiedzialysmy sie, ze nikt jeszcze nie ma patentu na ten produkt, wiec bedziemy patentowac.   

Troche sie ostatnio zapetlilam. Robie za duzo rzeczy na raz- architektura (w pracy i na uczelni), projektowanie (ostatnio zaczelam sie projektowaniem gadzetow i sprawia mi do duzo frajdy), biznesy-interesy (no w tym jestem ewidentnie najslabsza, bo artystyczna ze mnie dusza, ale sie ucze, duzo czytam), pisanie (mam kilka pomyslow na scenariusze i pisze gdzie i kiedy tylko moge), robienie i przerabianie zdjec (juz w podstawowce przerabialam zdjecia w Paint'ie i prostych programach, a gdy dostalam do moich rak Photoshopa… to byl piekny dzien), animacja, a raczej tla do filmow animowanych albo takich typu "Avatar" (kiedys Was zmylilam i powiedzialam, ze do "Avatara" uzywano programu 3Ds Max, ale teraz prostuje- uzywano programu Maya, ktorego postanowilam sie nauczyc sama), ale tez lubie miec czas na odwiedzanie nowych wystaw, teatrow, restauracji (i wlasciwie moglabym rowniez na tym zarabiac, ale jeszcze nie wiem jak). Dodatkowo zainteresowalam sie ziololecznictwem. Tak sie w tym wszystkim zagubilam, ze jedna reka pisalam scenariusz, a druga wyszukiwalam inspiracji na Behance. To juz przesada. Postanowilam, ze to czas, by spotkac sie z moim consigliere (doradca). Jak przystalo na consigliere (czyt. konsiliori) moj jest rowniez moim ksiegowym. Moj ojciec zawsze mowil, ze trzeba miec zaufanego ksiegowego, moja mama zawsze uwazala, ze nikt jej tak nie rozliczy jak ona sama. Ja poszlam za rada taty. Przyznam, ze porady mojego ksiegowego wplywaja na wiele moich decyzji. Umowilismy sie wiec na "spotkanie biznesowe". Nasze spotkania biznesowe czesto i gesto koncza sie kacem morderca, ale spotykamy sie tylko kilka razy do roku dzieki Bogu. Mowie mu o moim problemie z rozplanowaniem czasu


Architecture- not even once!

- Tatarka, ty to jestes taki motylek. Pijesz nektar z jednego kwiatu, obok zobaczysz ladniejszy, wiec przeskakujesz na niego i tak w kolo. Robiac wiele rzeczy na raz nie jestes w stanie byc specjalista w zadnej z tych dziedzin. To nie jest zaleta. 

- Co mam w takim razie robic moj drogi consigliere?- zapytalam znieczulajac sie ginem z tonikiem, bo wiedzialam, ze czeka mnie duzo pracy nad ta wada

- Priorytety. Musisz ustalic co jest dla ciebie najwazniejsze. Wypisz sobie wszystko co masz do zrobienia, co chcesz zrobic i ustal co jest najwazniejsze.

- To niemozliwe, wszystko to lubie na rowni dlatego to robie

- To podziel dobe na trzy 8. Osiem godzin snu, 8 pracy, ktora przynosi ci pieniadze, 8 na zabawe, ewentualne bycie motylkiem- powiedzial doradca jakby to bylo najprostsza rzecza na swiecie

Wiekszosc ludzi ma problem, ze nie wie co ma ze soba zrobic. Ja mam problem, ze mam za duzo zainteresowan i rzeczy, ktore chce zrobic. Nie zyjemy w renesansie, nie mam mecenasa (opiekun artystow i uczonych) i musze sie z czegos utrzymac, a moj ognisty temaperament (baran to zywiol ognia i ten ogien widac w kazdym aspekcie mojego zycia) kaze mi odniesc sukces. Dla mnie sukces to cos, co poczuje w srodku (taki wybuch swiatla pod zebrami), niekoniecznie jest zwiazany ze swiatowa slawa, bogactwem i swiatlem reflektorow. Chociaz pomyslalam sobie ostatnio, ze fajnie by bylo dostac Oscara za najlepszy scenariusz. Wiec zrobilam fotomontaz na ktorym jestem ja, Tarantino, moja kolezanka i Al Pacino z Oscarami w dloniach. Taka mala wizualizacja. Mozecie go podziwiac na moim Instagramie. Nie byl to najlepszy fotomontaz, zrobilam go na szybko, w przyplywie inspiracji, ale nawet taka cienizna pobudzila plotkarzy. Tatarka obejmuje sie na fotografiach z jakimis starymi dziadami! Takie plotki doszly do mojej mamy. Naprawde ludzie sa tak bezmyslni.    

Kolezanka postanowila projektowac buty do drukowania na drukarkach 3D. W zwiazku z tym, ze ostatnim moim projektem bylo studio, gdzie beda takie drukarki, to wiem o nich wszystko. Powaznie, jak Tatarka zrobi research to nie ma wuja we wsi. Jak zrobilam prywatny research Pana Prady jakis rok temu, to dowiedzialam sie nawet gdzie i kiedy robil praktyki (nie ma tego na Facebooku oczywiscie). Wtedy przestalam go przeswietlac, bo stwierdzilam, ze to za daleko zaszlo i, ze nieco przesadzam. Pokazalam kolezance, ktorych programow powinna sie nauczyc, zeby moc sama w nich dzialac. Na You Tube oprocz glupich, pozerajacych czas filmikow mozna znalezc naprawde uzyteczne rzeczy. Bo to polega na tym, ze powiedzmy w Rhinoceros zaprojektujecie cos, podlaczacie do drukarki 3D i za kilka godzin macie np buty gotowe do chodzenia. Coraz latwiej dostac takie drukarki, nawet do uzytku domowego. No, ale zeby sie swobodnie poruszac w takim zlozonym programie trzeba poswiecic kilka miesiecy. To zrazilo moja kolezanke. Postanowila, ze bedzie je rysowac, a ktos (no na pewno nie ja), bedzie jej wyrysowywal w programach. Pomysl dobry, ale ja na przyklad, kiedy cos robie, to mam poczucie, ze od poczatku do konca znam moja prace. Zgadzam sie z tym, ze dobrze miec ludzi, ktorzy sa specjalistami od czegos, ale artysta, projektant, powinien od poczatku do konca umiec stworzyc swoj produkt. Jako architekt najlepiej wiem, ze to co wyglada dobrze na planie, niekoniecznie bedzie dzialac w rzeczywistosci. Ciezko mi powiedziec kto ma racje- czy lepiej nauczyc sie wszystkiego o swojej pracy, czy lepiej oszczedzic czas i zatrudnic specjalistow.    



Myslalam, ze bede miala goracy material do napisania na temat tego chlopaka z drukarni, ale niestety material bedzie cienki jak kompot ze szmaty. No czytajcie:

Portfolio, ktore oddajemy na koniec roku musi byc wydrukowane w formacie A2. Mozemy je wydrukowac na uczelni, ale drukowanie jednej kartki to ok minuty, kazde portfolio ma ok 50 kartek, a uczniow jak mrowkow. Raz probowalam stac w tej kolejce i stracilam cierpliwosc po 20 minutach. Musialam znalezc inne rozwiazanie, ktore mnie nie doprowadzi do bankructwa (w wielu miejscach w Londynie wydrukowanie 1 kartki A2 kosztuje £15 za kartke, a ja mam 50 do wydrukowania). Ze znajomymi postanowilismy znalezc jakies miejsce, ktore bedzie przyjazne znerwicowanym studentom architektury i znalezlismy. Mielismy isc cala grupa, ale wyszlo tak, ze ja wczesniej skonczylam i poszlam sama rano. Strzelil mnie piorun. Obslugiwal mnie taki chlopak…hmmm mezczyzna. Nie moglam od niego oderwac oczu. Nie byl zupelnie w moim typie, bo jak tak patrze po tych moich bylych i niedoszlych to przewaza typ pieknisia w drogich butach. A ten facet, okolo 30-stki, taki zwyczajny, Conversy i Levisy (no chyba nie myslicie, ze na tyleczek sie nie spojrzalam), a jednak mnie strzelilo. Usiadlam sobie, zrobil mi herbaty i praktycznie caly czas przegadalismy. On nawet nie byl tam szefem, tylko pracownikiem, normalnie tacy faceci mnie nawet nie podniecaja. A tu taka ekscytacja jak zolw Dziamdzius marchewka. Zapytal, czy moglabym zostawic swoj numer telefonu, bo studenci czesto zapominaja USB albo telefonow, zawsze warto miec kontakt. Zazartowalam, ze zostawie, jesli on mi zostawi swoj. No i tak. Szczesliwie okazalo sie, ze mialam jeszcze kilka stron do dodrukowania nastepnego dnia to znowu sobie porozmawialismy. Minely ze 3 dni i w koncu zadzwonil i zaprosil mnie na kawe. No 'obra, niech bedzie. Jak ja sie wynudzilam na tej kawie. Dobrze, ze robia tam mocne americano, bo bym usnela z tych nudow. Czyzbysmy sie wygadali w tej drukarni? On chyba odniosl inne wrazenie, bo nastepnego dnia chcial, zebym poszla z nim i jego znajomymi na impreze, ale ja bylam zajeta (ogladalam ze wspolokatorka Warsaw Shore :D).
Nie wiem o co w tym chodzilo, bo cos mi sie musialo w nim spodobac, a nagle okazal sie nudziarzem.


Wydaje mi sie, ze chlopcy typu Pana Prady i Krolewicza Pierolonego podniesli poprzeczke i teraz ciezko mi znalezc kogos rownie ekscytujacego. No i to, ze juz kiedys chodzilam z takim nudziarzem, gdzie zwiazek opieral sie na ogladaniu filmow i spacerach po Warszawie… Not quite my tempo.
No dzis na przyklad dostalam na sniadanie pudeleczko makaronikow od Pierre Herme od Krolewicza Pierolonego z dopiskiem:

"She keeps Moet and Chandon in her pretty cabinet 
'Let them eat cake' she says 
Just like Marie Antoinette"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...