wtorek, 31 marca 2015
sobota, 21 marca 2015
Tatarka radzi sobie z problemami
W tamtym tygodniu profesor skrytykowala moj projekt. A dokladnie zasugerowala mi, ze za malo sie przykladam.
wtorek, 17 marca 2015
Wiedza plynaca z naszych ex
Cale zycie uczymy sie od siebie nawzajem.
Mysle, ze dla kobiety dobra lekcja sa jej zwiazki z mezczyznami.
niedziela, 15 marca 2015
Usiadlam, napisalam, nazwe to "burning heart"
To bylo w ubiegly poniedzialek.
Zadzwonil mi budzik (po 4 godzinach snu), wylaczylam go i mysle "Pierole, nie robie". Mialam isc na uczelnie pokazac jak rozwija sie moj projekt, a teraz, na drugim roku bardzo nas cisna. Praktycznie co tydzien mamy do przygotowania takie ilosci materialu, ze ledwo mozna sie wyrobic. A jak juz nawet sie wyrobisz to jestes tak zmeczona, ze nie masz sily bronic swojej pracy. Jak juz nawet oddasz, obronisz, to dowiadujesz sie, ze model jest do poprawy, ale tylko troszeczke (kolejne 5 godzin roboty), a w tej grafice co ja zrobilas, to nie o to im do konca chodzilo (3 godziny roboty). Przeciez nie samymi studiami czlowiek zyje. Musze zrobic projekt do pracy, zeby oplacic rachunki i rent, zrobic pranie, kupic cos do jedzenia. Staram sie o tym za bardzo nie myslec, bo jak za duzo mysle, to sie tylko denerwuje i jestem jeszcze bardziej zmeczona. No i tak- 8 rano. I wtedy sobie przypomnialam, ze " Action expresses priorities". Czyli- tym co robisz, pokazujesz co jest dla ciebie wazne. I moglam zostac do 12.00 w lozku, napisac do profesor, ze sie zle czuje. Wiele osob tak robi. Albo w ogole nie napisac liczac, ze nie zauwazy, ze mnie nie ma. Tak robi jeszcze wiecej. Ale mowie nie, wiekszosc osob by zostalo w lozku. To walka mnie z samej soba i jesli wygram, wstane teraz, mimo ze uwazam, ze to niemozliwe, to bede silniejsza, lepsza. Z tym wstawaniem albo robieniem czegos, czego nam sie nie chce to jest tak, ze pierwsze 5 minut jest najgorsze, a potem jest juz z gorki. Wstalam, bylo warto.
Tak mysle, ze wielu osobom brakuje w dzisiejszych czasach dyscypliny. Mnie rowniez. Na przyklad mam problem z utrzymaniem stalej wagi, caly czas mi lata 5 kg wte i wewte. Moglabym sobie wyliczyc co i kiedy powinnam jesc, ile cwiczyc, ale… no wlasnie. Czasem patrze ile rzeczy mam do zrobienia, to tak sie zepne, ze nic nie zrobie, bo od samego myslenia robie sie zmeczona. Ale pracuje nad soba, zeby kazdego dnia zrobic chociaz maly krok. Czasem robie nawet duze kroki.
Mam tez problem z tym, ze zbyt angazuje sie emocjonalnie- w zwiazki, w projekty, we wszystko. Na przyklad, Jo podsunal mi konkurs architektoniczny, w ktorym jest do wygrania $10 000. Sumka niezla, przydalaby sie na rozwoj firmy, ale odmowilam wziecia udzialu. Temat projektu: "Budynek mieszkalny przyjazny dla ludzi z porazeniem mozgowym". Widzicie, jesli chce sie byc dobrym architektem trzeba byc: psychologiem, inzynierem, biznesmenem i artysta w jednym. I tak, zeby zrobic ten projekt musialabym spotkac kilka takich osob i ich opiekunow, obserwowac ich przez jakis czas, dowiedziec sie ze szczegolami jak wyglada ich zycie. Zawsze robie bardzo szczegolowy research zanim zaczne projekt, a w tym wypadku bym odpadla psychicznie. Za bardzo angazuje sie w takie sprawy.
Moge sie pochwalic, ze profesor mnie pochwalila, ze juz widac moj indywidualny styl i, ze na koncu swiata rozpozna moje projekty. "Nie musisz mi mowic jaka mam dobra kawe" (Pulp Fiction, gdyby ktos zapomnial), ale lubie jak mi czasem ktos polechta ego. A kto nie lubi. Takie moje prywatne marzenie jest, zeby moje projekty byly wlasnie jak filmy Tarantio- nieprzewidywalne, zaskakujace, powiazane ze soba w jakis sposob, profesjonalne. Ja sama wciaz nie jestem dumna z moich projektow i wkurza mnie to, ze wciaz nie mam takiej wiedzy jaka bym chciala miec. Zeby sie bawic czy architektura czy filmem czy czymkolwiek sie zajmujesz, musisz miec na ten temat rozlegla wiedze. Nie koniecznie szkolna, ale sa ksiazki, internet, rozne wydarzenia kulturalne, mamy tyle mozliwosci, by rozwijac nasze talenty i zainteresowania. Ja ciagle czuje, ze robie za malo, ale to chyba taki etap, kiedy musze sobie powiedziec "robisz tyle, ile mozesz, jest ok".
Druga sprawa to przyjaznie. Mam wielu znajomych, ale znajomy to ktos z kim pojde sobie do kina, na impreze, pojedziemy na kilka dni na wakacje, bez zbytniego angazowania sie. A przyjazn to juz inna sprawa. Dla mnie to zupelnie magiczna relacja, bo nie zachodzi kontakt fizyczny (a natura sprawila, ze my, kobiety, po seksie przywiazujemy sie do drugiej osoby, wiec zwiazki nieco latwiej nam przychodza niz przyjaznie). Marzy mi sie, zeby moj przyszly partner zyciowy byl rowniez moim przyjacielem, no ale to na razie zostawmy. I tak czytalam komantarze pod jakims filmikiem zwiazanym z filmem "Kamienie na szaniec". Ktos napisal "takiej przyjazni juz nie ma, inna mentalnosc" i kilka osob przytaknelo, ze faktycznie maja "przyjaciol", ale raczej by sie nie sprawdzili w takich sytuacjach, jakie maly miejsce w czasie wojny. Nie rozumiem. To dlaczego nazywaja ich przyjaciolmi? To koledzy zwyczajni. Ja nie zastanawialabym sie dlugo, czy narazac zycie dla przyjaciela, tak jak nie zastanawialabym sie, czy narazac zycie dla mojej siostry. Ale ja to ogolnie jestem z tych co ida w ogien i skacza w przepasc, po ojcu. Moj tata byl strazakiem i byly sytuacje, ze juz nie bylo szans, zeby kogos uratowac, ogien zbytnio sie rozprzestrzenil, a on szedl w plomienie. Mozecie powiedziec, ze to zupelna glupota, bo mogl zrobic moja mame wdowa, a mnie pol sierota, ale taki juz byl. I ja taka juz jestem.
Wydaje mi sie, ze II wojna swiatowa i komunizm zrobily Polsce wieksza krzywde niz mozemy podejrzewac. Wielu ludzi zginelo, ale nie o to chodzi. Hitler byl madrzejszy jak ladniejszy i wiedzial, ze nie musi wybijac wszystkich Polakow- wybij inteligencje, zostana same owce, 2-3 pokolenia i sprzedadza wlasne panstwo. I tak sie stalo. Zabijajac naszych inzynierow, myslicieli, artystow, profesorow zniszczyl honor, odwage, serce, ambicje. Nie oszukujmy sie- dzieci chlopow beda sie roznily od dzieci, powiedzmy inzynierow. Maja szanse odniesc swiatowy sukces, zostac wynalazcami leku na raka, ale… jaki procent w ogole odejdzie od krowy? Nie zrozumcie mnie zle, sa potrzebne gospodarstwa, rolnicy i wszystkie inne zawody, ale nasz kraj zostal ograbiony z calej elity. Prawdziwej elity, a nie tych, ktorych dzis nazywamy elita.
niedziela, 1 marca 2015
Ukojenie i 3 inspiracje
Tego wpisu mialo nie byc i prawdopodobnie przez nastepny miesiac nic bym nie napisala, gdyby nie zwyczajne, ludzkie zmeczenie. Ale nie takie przybijajace, niepozwalajace sie ruszyc. Raczej takie, ktore sie ma po calym dniu zbierania owocow w sadzie, w sloncu, w tych wszystkich zapachach, kiedy wszystko jest zielone, niebieskie i czerwone.
Subskrybuj:
Posty (Atom)