niedziela, 9 października 2016
sobota, 13 sierpnia 2016
Not a rich bitch :(
Nie pisalam, bo mialam klopoty i wspanialy czas jednoczesnie. W tym momencie wiem po co bylo te cale "przedstawienie", ale zacznijmy od poczatku.
sobota, 28 maja 2016
Utrzymanka, muza czy matka polka?
Pomyslalam, ze temat ktory chce dzis poruszyc jest na czasie. Pewnie slyszeliscie newsa o slubie Mariny Luczenko z Wojtkiem Szczesnym i wszystkich tych paskudnych komentarzach dotyczacych utrzymanek, intercyzy i braku ambicji. Ogolnie wyglada to tak, ze mowia "ale sie ustawila", "oby podpisali rozdzielnosc majatkowa", te sprawy. Powiem Wam jak sprawa wyglada z mojej perspektywy.
Od miesiaca jestem z nowym chlopakiem, ale wcale nie takim nowym w moim zyciu. Znamy sie od lat, kiedys sie nawet przyjaznilismy, a teraz zrobilismy reunion i szybko stwierdzilismy, ze chcemy byc ze soba. Zostawilam dla niego trenera fitness-Iana. Jest wspaniale. Dogadujemy sie pod kazdym wzgledem, w lozku ogien, do tego stopnia, ze w trakcie pobytu we Wloszech bralismy srodki przeciwbolowe, tak nas wszystko bolalo po lozkowych wygibasach. Gdzie jest problem? Ano jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniadze. Moj przyjaciel jest mlodym, dobrze rokujacym producentem muzycznym i prezesem jego rodzinnej firmy w uk. I jest ode mnie 2 lata mlodszy. O ile jako przyjaciolka bylam z niego dumna i robilam swoje, to jako partnerka zaczynam sie czuc coraz gorzej. Czuje sie przy nim slaba i nieambitna. Bo jego firma prosperuje lepiej, bo mimo meczacego dnia wciaz siedzi do rana przy komputerze i robi muzyke, ktora potem puszczaja w londynskich klubach. W czerwcu wychodzi jego nowy album a ja az sie poce na te mysl. Nie zrozumcie mnie zle, zawsze chcialam miec samca alfa alfa, ktory jest bardziej zaradny niz ja, bardziej ambitny i wytrzymaly. Nie wiedzialam wtedy, ze zalaczy mi sie zazdro-mode.
To nasz pierwszy miesiac zwiazku, a juz bylismy razem na dwoch wyjazdach, w dodatku on zaczal przebakiwac o zakupie mieszkania. W Amsterdamie. Co, ze zle? Nie, obydwoje uwielbiamy Amsterdam, ja czuje sie tam jak w domu. Chodzi o to, ze moja firma jest w Londynie, a muzyka ktora on robi jest najbardziej lubiana wlasnie w Holandii. Na poczatku bylam podekscytowana dekorowaniem mieszkania, a potem zrozumialam drugie dno calej sytuacji.
Kolejna sprawa, to to ze jestem "dawca". Kiedy wchodze w zwiazek, w przyjazn, daje drugiej osobie tak duzo, ze wiele osob zmienilo swoje zycie na lepsze wlasnie w trakcie znajomosci ze mna. Jak Gala Dali, muza Salvadora i wielu innych artystow jej czasow. Zawod- muza, inspiracja, fan.
Wspomne jeszcze o pieniadzach. Moj chlopak robi drogie prezenty, placi za wszystko. Rowniez lubie robic prezenty, wiec ciagle cos wymyslam. Ostatnio za jego plecami zaplacilam za kino i dostalam wyklad, ze on jest facetem i on placi. Powiedzialam mu, ze ja rowniez zarabiam i moge czasem za cos zaplacic. Pokrecil glowa, pochrzakal i w sumie nie wiem na czym stanelo.
Ostatnio ogladalismy film biograficzny o znanym holenderskim dj-u i producencie muzycznym. Byla tez jego zona-kobieta siedzaca w domu, rodzaca dzieci, gotujaca obiadki i dzwoniaca ma skype, kiedy on byl w kilkumiesiecznej trasie. On sam przyznal, ze ma zal do siebie, ze jego zona nie dostaje z niego tego co najlepsze, bo wszystko oddaje fanom. Ze nawet kiedy jest w domu, pracuje 18 godzin na dobe. Pomyslalam sobie, ze biorac takiego faceta musimy sie liczyc z tym, ze bedziemy go widywac od swieta i to wcale nie w najlepszej formie.
Dlatego tez widze sytuacje Mariny inaczej niz wiekszosc. Podejrzewam, ze mimo calej milosci do Szczesnego, moze miec problem z tym, ze on odnosi wieksze sukcesy niz ona. Zwiazek dwoch silnych osobowosci nastawionych na sukces ma racje bytu, co udowadnia Angelina Jolie i Brad Pitt... Ale to Angie pierwsza dostala Oscara.
sobota, 9 kwietnia 2016
Do not tell me you are innocent
Szybko zaliczylam przyjazn z Francuzeczka. Latwo przyszlo latwo poszlo, ale od poczatku…
Londyn z miesiaca na miesiac zaczal sie przeobrazac w drugie Los Angeles. Wszyscy na diecie- "a ty co ucinasz? tluszcz czy cukier?", fit, joga… juz nawet nie mozna normalnie wyjsc na drinka, bo jecza, ze jutro o 5.00 rano maja spotkanie z mistrzem zen, a frytki (moje ulubione danie o 3 nad ranem) to juz w ogole "no, no,no". Co sie stalo z moim miastem napedzanym kofeina i tytoniem?! Zaczelo mnie to zloscic, bo wygladalo na to, ze na i mnie predzej czy pozniej trafi. Soki ze szpinakiem, te sprawy… i trafilo- jak grom z jasnego nieba. W najmniej spodziewanym momencie.
czwartek, 31 marca 2016
Tatarcia jako handlarz niewolnikow
O fuckin' shit, wiecie co ja tu przezywam? Nie wiecie, bo nie pisze. A nie pisze, bo nie mam czasu. Pracuje ciezko.
niedziela, 13 marca 2016
I don't believe you
Nie zeby cos sie drastycznie zmienilo, po prostu opadly mi klapki z oczu. Wiecie jak to jest jak kogos bardzo lubicie albo kochacie, jestescie zajarani nowym pomyslem, nie zauwazacie wad. Ja jestem mistrzem niewidzenia. Uwielbiam idealizowac ludzi, wydarzenia, dopowiadac sobie, ze ktos byl fajniejszy niz w rzeczywistosci byl, trawa byla zielensza i lepiej kopala, takie tam. Mozna by bylo pomyslec, ze to pozytywna cecha, patrzenie na swiat w rozowych okularach. Wiecie jak w rzeczywistosci wyglada takie myslenie? Wyobrazcie sobie, ze jestescie facetem i idziecie na impreze. Na imprezie nie zalujecie sobie procentow, zabawa przednia. Poznajecie super laske. Ma na imie Ada i jej wszystko wypada. Zabieracie dziewczyne na chate, przezywacie upojna noc, a rano Ada sie pyta czy moze masz na zbyciu golarke, bo chce sie ogolic. Bo to byl Adrian a nie Ada. Tak wlasnie sie czuje.
Takie zderzenie z rzeczywistoscia przyszlo wraz z moimi urodzinami. To znaczy, sa za miesiac, ale 25 to w sumie cwierc wieku. Spojrzalam na swoje zycie pod katem przyjaciol, milosci, relacji miedzyludzkich (a nie sukcesu jak do tej pory). Tam wlasnie zobaczylam tego wielkiego chuja. Nie zrozumcie mnie zle. Mam przyjaciol od zwierzen, od sportu, od biznesu, od imprezowania, na kazdy nastroj. Jak buty. Jak cholerne buty. Z rodzina nie rozmawiam od miesiecy, bo stwierdzilam, ze zle na mnie wplywa. Jesli chodzi o milosc to bez zmian chujowo i stabilnie. Przychodzi facet, na poczatku jest super, on przechodzi sam siebie, zeby mnie zaintrygowac, a ostatecznie ja i tak sie nudze i mam do niego pretensje, ze za mna nie nadaza. Stary numer.
Wroce do tych przyjazni, bo sie smiesznie zaczelo robic, warto opowiedziec. W firmie projektowej, w ktorej sobie dorabiam zaczela prace mloda pani architekt. Francuzeczka, prosto po studiach. Chyba nie musze wspominac, ze zainteresowalam sie nia szybciej, niz vlogerki promocjami w Rossmanie. W ciagu miesiaca skonczyla swoj 2-letni zwiazek z zabojczo boskim Norwegiem i zaczela romansowac z kolesiem z naszej firmy, przy okazji spedzajac ze mna walentynki i wiekszosc wolnych wieczorow. Zupelnie po przyjacielsku. Ktoregos dnia wpadla na genialny pomysl, zebysmy zamieszkaly razem w jakims pieknym mieszkaniu w centrum. Chwale sobie prywatnosc i lubie moje mieszkanie, ale przyznam ze wizja przeprowadzki do zone 1 i przestronne mieszkanie ze slodka francuzeczka naklonily mnie do refleksji. Wybralam sie z nia na ogledziny kilku apartamentow, co zachecilo mnie jeszcze bardziej. Zadzwonilam do mojego ksiegowego, zeby mi wyliczyl, czy mnie stac w tym momencie na taki krok. "Nie, nie i jeszcze raz nie!" powiedzial i prawie rzucil sluchawka. Poinformowalam wiec Francuzeczke, ze przykro mi, ale no cash- no flesh. Dziewczyna wraca do mnie po tygodniu i mowi, ze juz nie musze sie martwic o finanse, ze mnie stac na te mieszkanie. Co sie okazalo- koles z firmy, z ktorym sypia, jest odpowiedzialny za nasze wyplaty. Szczerze mowiac nie uwazalam, ze zarabiam za malo, po prostu prowadzac taki styl zycia jak ja, nigdy nie zarabia sie za duzo. Ona porozmawiala po swojemu z tym kolesiem i przekonala go, ze mam zamiar zmienic prace, bo placa mi za malo. Ten porozmawial z szefem i tym sposobem dostalam mily prezent urodzinowy. Czego uczy nas ta sytuacja? Nie musisz dawac dupy, zeby dostac podwyzke. Wystarczy ze twoja przyjaciolka daje. "Tatarka, friendship is much better than partnership" napisala mi w sms-ie. "Bitch, I don't believe you" pomyslalam. Nie ufam jej wcale, ale dodatkowa kasa sie nie zmarnuje.
Inna kolezanka, wlasciwie to przyjaciolka dostala bzika. Wlasciwie to prawdopodobnie zawsze taka byla, tylko ze ja nigdy nie bylam egoistyczna i lubilam, kiedy to moi znajomi, a nie ja byli w centrum wydarzen. Mam w sobie duzo z introwertyka i kiedy nie musze, wole nie stawac w blasku fleszy (bo czolo mi sie swieci). Kiedy jednak kolejny raz zauwazylam, ze przypisuje sobie moje zaslugi, to chuj mnie strzelil ("chuj" zostaje oficjalnie slowem tygodnia). Postanowilam, ze nie mam zamiaru przycmiewac wlasnego blasku, zeby inni mogli przy mnie blyszczec. Czesto to robilam, czesto milczalam, zeby pozwolic mniej wygadanym kolezankom zablysnac. Problem w tym, ze one nigdy nie zrobilyby tego dla mnie. Pozamiatalam. Placze, nie odzywanie sie, pretensje. Kij wam w oko "przyjaciele".
Wstawiam zdjecia mojego jedzenia, bo pisze z telefonu, a to jedyne zdjecia z rolki, ktore moge ewentualnie dodac. Kazdy lubi zdjecia jedzenia. Enjoy
poniedziałek, 8 lutego 2016
Subskrybuj:
Posty (Atom)